Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, panie, co za czasy! co za czasy! kiedyś to i ja tamtędy wodziłem pana gienerała Beningsena, a nie kazali grobli reperować choć dla tak wielkiéj figury; tylko kołkami wytknięta była droga. Między niemi trzeba było jechać, a krok w bok to i zginiesz. No — a ja przeprowadził.
Potém poprawiwszy pasa, utarłszy nosa po szlachecku, tak daléj prowadził, nie mogąc zamilknąć:
— Niéma czém panów obywateli przyjąć szlachta sérnicka, dla panów obywateli to wiele potrzeba.
— Ot — odezwaliśmy się — dobrém sercem i gawędką przyjmujesz.
— A może — odezwał się drugi z tylu — panów to gadanie napiłych obraża.
— Bynajmniéj, owszem bawi.
— Nie — nie może obrażać!
— I pewno nie — zawołał Hor... — czemuby obrażać miało? Szlachcic na zagrodzie — równy wojewodzie, mosanie. Szlachcic w łapciach a człowiek! (co do słowa).
Mój towarzysz chcąc zażartować, odezwał się:
— Ależ żartujesz, panie Hor..., że nie masz czém przyjąć, macie takie piękne szlachcianki.
— O! o! o! co tego to niéma! dalbóg niéma; o nie! — rzekł nadstawując się dumnie, a reszta szlachty potakując rozśmiała się.
— Waść się śmiejesz — odparł Hor... do jednego, który miał dwie łysiny z dwóch stron nieogolonéj brody — aleć to wiadomo, choćby WPana żonka była jak ładna!... kiedy Sampana, to jéj niéma dla nikogo.
Wszyscy kiwnęli głowami, pan Hor... się uśmiéchnął i napędzał do gotowania czółna.
Gdyśmy tak rozprawiali, przyrządzono do drogi obijanik i żegnając szlachtę siedliśmy do niego.
Powoli odbito od brzegu. Mijając chaty szlacheckie i karczmy nadbrzeżne, płynęliśmy Stubłem ku Styrowi, a na brzegu widzieliśmy jeszcze stojącą szlachtę nad wielką barką naładowaną garnkami.
Myślałem wtedy o téj dziwnéj osadzie, o jéj obyczajach i życiu tak nędzném, które łatwo poznać z samego ich ubrania. Najbogatsi Machnowicze, z których jeden piastował dostojny urząd kluczwójta, a spadek po nim nie dawno żwawe obudził spory, reszta, mnogie rodziny Sérnickich, Poluchowiczów, Dubinów, Szołomyckich, Szuszków, Boryczewskicb, Kudernickich i t. d:, żyją ze swoich zagonów, z najmu na czółna, do kośby i żniwa w okolicy. Przy całém tém ubóstwie jest w nich jednakże rodzaj du-