Autor Reformacyi o tych arędach także wspomina[1]: „W Rusi zasię wszystkie arędy żydom w ręce podawszy uprzywilejowane wolności niektórym złamano, powołowszczyzny coroczne (które przedtém w dziesięć lat jeno, potém w siedm, zaś w pięć, we trzy znowu, aż nakoniec co rok wybierać poczęto) ustanowiono, na swoję potrzebę domową, nikomu piwa, gorzałki i miodu robić nie dozwolono, od łowienia lisów, ryb, ptastwa i zwierza dzikiego, dziesięciny powymyślano, grunty i folwarki odejmowano, i dobrze, że już ze skóry ubogich ludzi nie łupiono“.
Takie nadużycia i w Polesiu wołyńskiém trwały, a niektóre trwają jeszcze, oprócz bowiem zwykłéj trzydniowéj pańszczyzny, oprócz mnóstwa daremszczyzn do wyrobienia lnu, konopi, ogrodów, do bielenia i czyszczenia budowli etc., daniny grzybów, jagód, miodu, chmielu, orzechów nawet, osypy żyta i owsa (którym początek w Inflantach Hilzen dość nieprawdopodobny przypisuje) — pobiérają czynsze pieniężne.
Jest-że podobna, aby na małym kawałku pola siedząc, wydołał temu wszystkiemu wieśniak i pobogaciał? A dodajmy uwagę, że dziedzice sami, rządzący dobrami, wcale się jeszcze nie ograniczają starym zwyczajem, lecz bezkarnie nadużywają, wymagając darmo transportów i różnych usług. Zaiste sprawiedliwość być powinna wszędzie, i nie wiem jak pogodzić oświatę, o którą się staramy, ze zdzierstwem nieludzkiém, widném prawie wszędzie.
Mianowicie niepodobna się nie oburzać na tych, którzy, zawsze potrzebni pieniędzy przez nierząd, najmują swoich ludzi żydom do transportów wodą, lub dalekich robót, nic im za to nie strącając, rzadko nawet opłacając za to podatki.
Powtarzam, kto czyta po francusku, gra w wista, lubi literaturę i myśli, że na tém dosyć, aby zyskać imię ucywilizowanego człowieka, człowieka dobrze wychowanego, dobrego tonu i towarzystwa; ten nie rozumié, co to jest cywilizacya, co to jest ten progres, który ciągle mając na ustach, sądzi, że on przyjdzie sam bez żadnych ofiar.
Mimo tego chłop poleski nie jest w nędzy zupełnéj, raczéj z przywyknienia niż niedostatku życie jego mizerne, ubiór nie chędogi, chata brudna, jadło grube. Ku Wołyniowi już przynajmniéj nieco lepiéj jedzą, gdzieindziéj zaś lepiéj piją, a tam gdzie ten nałóg jest dziedzicznym, nędza idzie w ślad za nim. Któż temu winien jeśli nie panowie, na co trzymać żydów, co ich rozpajają?
- ↑ Ed. 2-ga str. 100.