tności i smaku. Nie potrzeba wielkich rzeczy do pokazania talentu, w wielkich bowiem często zwyczaj i forma myśl zastępuje, a w mniejszych oryginalniejszych, pokazują się pomysły i smak własny. Inne budowy Kisiel są dość ozdobne, staranne, a nie nadto, co jest wielką sztuką. To znowu dowodzi smaku i starań właścicielki. Mijam to, cobym mógł więcéj napisać o Kisielach; są miejsca, które potrzeba wdziéć i uczuć, których opisać nie można. Takie miejsca ożywia dusza człowieka, umiejąca się przelać we wszystkie, najdrobniejsze należące do niego przedmioty.
Nie dalekie stąd miasteczko Ostropol, które późniéj przejeżdżałem, jest smutną ruiną i obrzydliwą kupą żydowskich kletek, nic tu ozdobionego, żadnéj myśli upięknienia znaléść nie można. I dziwić się należy, że właściciel, który w swém życiu i podróżach tyle pięknych miejsc widział, tak o swojém miasteczku zdesperowawszy, założył ręce.
Od Ostropola prawdziwy step wołyński Hończarycha się zaczyna. Rzączyński pisze[1], iż odtąd do Białéj Cerkwi widział rosnące mnóstwo róży dzikiéj; ja jéj jednak nie postrzegłem.
W czasie napadów kozackich pod samém miasteczkiem była bitwa z kozaki, gdzie ich Stanisław Lanckoroński, wojewoda ruski, na głowę pobił[2].
W tymże czasie żył tu sławny kabalista Rabin Samson ostropolski. Ten, gdy same napady się zaczęły, znajdował się w miasteczku Połonném[3]. Było to 1648 roku. Natchniony straszną plagą téj wojny, która tak ciężko lud jego dotknęła, zachęcał i zapalał po bóżnicach, do żalu i pokuty za grzechy, która-by odwróciła zesłaną przez Boga, grożącą im śmierć, prawie nieuchronną. Więcéj może ze strachu, niż ze skruchy żydzi go słuchali. Nadeszła wieść o zbliżaniu się kozaków, Samson razem ze 300 uczonemi żydami, ubranemi w śmiertelne koszule, poszedł na tę wieść do bóżnicy. Czekając śmierci nieuchronnéj, modlili się. Śmierć przyszła, ale umarli z modlitwą na ustach.
Nie jest-że to przecudny obraz — podobny temu sławnemu, senatorów Rzymu siedzących i czekających śmierci na kurulskich krzesłach? Ci żydzi, naród tak bojaźliwy, zbiegający się w chwili niebezpieczeństwa bez nadziei życia, bez obrony, — przed Boga! Mało jest tak pięknych scen w historyi tego czasu, chociaż wielkie wstrząśnienia rozwijają wielkie charaktery. O tymże czasie w Nie-