wici, gromadzić się zaczęli. Ledwieśmy się pokładli, przyszli napaść na niego — porwałem się widząc ich wojska rozsypane już po karczmie, obudziłem pana Antoniego, ale nie śmiałem wołać Popiela, aby go na oczywiste niebezpieczeństwo nie narażać. Umyśliliśmy świécę zapalić, ale szczury jakby przeczuwając, iż ten sposób obrony od nas użyty być może, zjadły ją do ostatniego ogarka. Radzi wic nie radzi, rzuciliśmy pościel i poszli spać do karety, gdzie skurczeni przetrzęśliśmy się całą noc na zimnie.
Książę Popiel tymczasem śmiały, a raczéj zuchwały, wbrew szczurom i myszom, poszedł do izby i tak ich swoją odwagą zastraszył, że się go tknąć nie śmiały, cybuk tylko z fajką przez zemstę mu odkradłszy. Wstrzymuję się od wniosków, jakiebym z tego wypadku mógł wyciągnąć, zostawując je samemu czytelnikowi.
Chmurnym rankiem dojeżdżaliśmy do Ołyki, dawnego miasteczka z zamkiem obronnym, niegdyś Kiszków, potém Radziwiłłów. Przez strome góry spuszczaliśmy się nad błoto i staw z téj strony obejmujące Ołykę. W oddaleniu poleskie już lasy czerniały.
Ołyka, prócz zamku, nie jest piękna, ale ma dość wiele dawnych budowli i pamiątek. Zamek sam w roku jeszcze 1564, jak świadczy kamień z napisem, założony, obwiedziony murowaną fosą, do któréj woda ze stawu i rzeki wpływa, zabudowany jest w kwadrat z bramami i wieżami. Po rogach sterczą jeszcze bastyony okrągłe i kwadratowe, na dachach orły Radziwiłłów. Rzadko widziéć tak cało dochowany zamek obronny, któremu brak tylko dział w strzelnicach, zwodzonych mostów i więcéj ludzi, bo w brukowanych dziedzińcach zamkowych, po których echo się rozchodzi, znać, że życie opuściło już dawno tę starożytną budowę. Oprócz zamku, są jeszcze dawne ślady warowni, w wałach otaczających miasto i kilku bramach na nich, z rzeźbami i strzelnicami. Godny uwagi stary, rozwalony ratusz z wieżą, i kościół kolegialny.
Ten sławny z marmurów kosztownych pomnik najwięcéj dziś jeszcze miasto zdobi i odznacza, chociaż, jako dzieło sztuki, wcale nie jest piękny. Fronton jego najniesmakowniejszy ma czarne rzeźby i kapitele kolumn marmurowe, i posągi podobne, które wandalska ręka świeżych restauratorów kolorowo pomalowała. Słyszał kto o podobném barbarzyństwie?... We środku są dość piękne marmurowe ołtarze, ale rzeźby ich gorsze od marmuru, nowsze zaś poprawy i odświeżania popsuły kościół niezmiernie. Modliłem się do Boga, żeby tym restauratorom przebaczył zeszpecenie swojego kościoła — bo nie wiedzieli, co czynili.
1839.