Któż nie zna jednego rodzaju ludzi, przez któren najbliżéj pokrewni jesteśmy z małpami? To stworzenie ma twarz podobną ludzkiéj, głos człowieka, nos zadarty, czoło płaskie, usta szerokie, uśmiéch głupi w ustach, i kawał gąbki na miejscu mózgu; ma wszystko człowiecze prócz woli; — wola jego jest wolą naśladowania. Stąd można podobnych ludzi nazwać człowieko-małpą i zastosować do nich nazwisko, które niegdyś zbyt szczodrobliwy Linneusz nieostrożnie oddał małpom, zowiąc je Homo troglodytes. Ta rasa nie jest wyłącznie właściwą ani klimatowi jednemu, ani żadnéj części ziemi, wszędzie jéj pełno, wyradza się nawet z pospolitych ludzi. Cechą, po któréj się poznaje, jest ciągłe naśladowanie drugich; nic oni nie czynią sami przez się, mózg ich gąbczasty nie trawi i nie wydaje chylu myśli, pije myśl swoich czynności, jak pijawki krew, z drugich i gotową już żyje. Tacy ludzie po miastach są piérwszemi prozelitami mody; żaden węzeł chustki z frankfurckiego żurnalu, żadna barwa, którą się podobało pomazać rysunek paryskiemu iluminatorowi, nie przewinie się darmo przed ich oczyma; muszą się ustroić, jak moda każe, prędzéj daliby się powiesić, niżby zezwolili na złamanie w czémkolwiek prawodawstwa téj królowéj. Elegant taki tém się różni od innych elegantów, że nigdy mody nie daje, ale tylko ją bierze.
Na wsi homo troglodytes starannie wywiaduje się o odmianach, jakie zachodzą u sąsiadów, aby je przejąć najniezgrabniéj. Uważaj tylko. Sąsiad kopie rowy, bo ma błoto do osuszenia; on zabiera się i pędzi rów po suchéj łące, bo powiada, nic lepszego nad rowy! rzecz zbawienna! I kopie rów, który zostaje suchy i trawą zarasta, dziwi się potém, że się na nic nie zdało, łaje sąsiada — a któż mu winien? Sąsiad sieje wcześnie i on sieje wcześnie, sąsiad zbiéra, on traci; odtąd nigdy już wcześnie nie sieje i narzeka na sąsiada i na wczesną siejbę. Sąsiad stawi