Baba u pospólstwa każda prawie miewana była za czarownicę; wierzył lud, że ona wywróciwszy koszulę na nice, średniém oknem, wylatywała z izby na ożogu, na granicę podgórską, że we czwartek schodziły się wszystkie na rozstajnych drogach, że się stawały do woli niewidzianemi, przybierały różne postacie: kotów, sów i t. d. że ziołami zamki otwierały, po powrozach właziły na wysokości, chodziły suchą nogą po wodzie, że miewały zachwycenia, w których widziały rzeczy cudowne, że się przemieniały dwa razy do miesiąca, raz na młodziku, drugi raz gdy księżyc schodził, że w nocy przybierały postać śmierci, w południe przypołudnicy, wieczór wiedmy lub latawicy. Latawiec, zły duch, był z niemi w zmowie i zgodzie, on także przybierał postać i ciało i sławny był z tego, że za prośbą lub namową nosił z cudzéj spiżarni dostatki swoim ulubieńcom. Baby zwyczajnie powoływane były, gdy kto umarł, aby ciało omyć i śpiewać nad niém wigilie. Lud lękał się bab, którym także przyznawał władzę narzucania paraliżów (palarusz), głupoty, febry i t. p., wywarem z różnych ziół, zbieranych w pewnéj porze.
Baby i dziady z odpustu na odpust, jarmarku na jarmark, włóczyli się, rzadko w większéj liczbie razem chodząc, jak po dwoje lub troje. Ślepy z przewodnikiem, chromy z towarzyszem, głuchy z chromym, chromy z ślepym, najczęściéj jak w bajce, chodzili Dziad i Baba przyjaciółka i wzajemnie jedno dla drugiego zbierali jałmużnę. Żenili się między sobą. Na odpustach niezliczone ich ćmy zasiadały smętarze kościelne, śpiewając, krzycząc, pokazując rany i ofiarując świece na przedaż, maści i leki, udając rozliczne choroby. Dzień zaduszny jak i podziśdzień był dniem wielkim w życiu żebraka dniem najsutszéj jałmużny za dusze zmarłe.
W Polsce najsławniejsze zbiegowiskiem dziadów i bab miejsca były: Częstochowa, św. Krzyż na Łyséj Górze, Nowa Kalwarya, Leżajsk, Staszowka, Szczepanów, Gniezno na św. Wojciech, Pilzno na św. Jan, Rzeszów na sławny jarmark, Jarosław na N. Pannę Zielną, Przeczyce na św. Michał, Wielkie Leki na św. Bartłomiéj, Chełm w Lesie, Zawady za Dębicą, gdzie była figura, z któréj boku woda ciekła, a tę dziady roznosili i przedawali, gdyż lud był jéj wielce łakomy, kościół św. Piotra pod Dobrzechowem i t. d. Prócz tego pielgrzymowało dziadostwo daleko w cudze kraje za chlebem, a najpospoliciéj do sąsiadów, wyrobiwszy sobie wprzód list z pieczęcią. Tłoczyli się do Węgier pod wielkim strachem od hultajów przebywając Bieszczady, do Siedmiogrodzkiéj ziemi, do Wołoch, szli nieraz zdrowsi do Kozaków, do Prus, do Moskwy, do Ślązka, Moraw i t. d. Przypomnim tu, że dziadów używano nieraz do przenoszenia korospondencyj tajemnych; przy jednym z nich zmarłym w drodze znale-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/194
Ta strona została uwierzytelniona.