Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/198

Ta strona została uwierzytelniona.

chowski, zdaje się, pisząc o nim, napomykać, że to było przezwisko dane mu z powodu jego obyczajów i stanu, jednak nie widzim, jakiby ono związek miéć mogło z obyczajami. Oto są słowa kronikarza: zowie on Stańczyka: — „Pewny krotofilnik polski, z niestatku rozumu, będąc wyuzdany w mowie, który także dla ohydy życia nazywał się Stańczyk.[1] Lecz się oczywiście okazuje, że Orzechowski z domysłu tak napisał.
Stańczyk przeżył na dworach królów na rzemieśle niewdzięczném mówienia prawdy bardzo długie lata. Począł podobno od Aleksandra, a skończył za Zygmunta Augusta. Górnicki pisząc o nim powiada: — „Stańczyk, starszéj braci Zygmunta błazen, człowiek bardzo stary“ — Najmniéj więc pół wieku z okładem spędzić musiał błaznem.
A nie był to trefniś, który tylko bawił. To co nam z jego ucinków zostało, dowodzi, że nie tak rozśmieszać jak gorzką mówić prawdę, ubraną w strój żartobliwy, miał zawsze na celu. Często téż spotykała go niełaska, mianowicie za Zygmunta Augusta, kiedy już stary, zgryziony, ostrzéj królowi przycinał, który od innych poprzedników swoich dotkliwszy był na przymówiska.
Jeden z pierwszych i najdowcipniejszych jego ucinków jest następny. W roku 1539 (a wówczas go już zowie Górnicki człekiem bardzo starym) król Zygmunt stary córkę swoję Izabellę za króla węgierskiego, dość niepewnego korony na głowie, wydawał.
Wszyscy wówczas odradzali to małżeństwo i Stańczyk także rzekł królowi:
— Królu, po co ty tam do Węgier córkę swoję dajesz, być jéj tu lepiéj u ciebie. Zbudujże jéj wczas kamienicę w Krakowie, żeby miała gdzie mieszkać.
Orzechowski nieco odmiennie powiada, iż Stańczyk radził królowi, zbudować dom szynkowny (cauponam), w którymby za powrotem szynk prowadzić mogła.
Sprawdziło się proroctwo błazna, gdyż Izabella wróciła z dziecięciem, niosącém tylko w całéj puściźnie krzyżyk od ojcowskiéj korony.

U jednego z tych panów, którzy radzi przy biesiadzie pragnęli Stańczyka dla zabawy gości, zdarzyła się rozmowa, jakiego téż to stanu ludzi najwięcéj na świecie. Każdy co innego mówił: ten

  1. Tak przetłómaczył Włyński. Słowa oryginału następne (Ed. Dobromil. 1611. p. 133 — „Scurra quidam polonicus, valetudine mentis liberius dicax, cui etiam ad opprobrium vitae Sanczyko nomen crat.“