mic, gdzie w gaju nad Wisłą miano szczuć niedźwiedzia psami. Tu przybył król z królową i całym dworem, a Bona była ówczas ciężarna i blizka rozwiązania; jednakże konno łowom towarzyszyła Obstawiono knieję i rzekę trzystu ludźmi z oszczepami; stanęli król i królowa i dwór cały patrzéć, jak go szczuć, będą, stanął téż i Stańczyk na koniu, będąc nieodstępnym towarzyszem dworu we wszystkich jego wyprawach.
Nakoniec wypuszczono niedźwiedzia i psy na niego. Z początku powolnie się im odgryza, lecz gdy go rozjuszyły, poraniwszy ich około stu, skoczył prosto w stronę, gdzie stał król z królową i dworem. Wszyscy się mieli do ucieczki, padł przewrócony z koniem od niedźwiedzia Ożarowski podkomorzy królewski, rzucił się pieszo na zwierza Tarło krajczy z oszczepem, czlek olbrzymiéj sily — ale i tego położył niedźwiedź a psy za nogi szarpać go poczęły i byłby tam legł, gdyby ludzie nie przypadli i nie obronili. Puścił się potém niedźwiedź ku królowéj, ona z przestrachu uciekać zaczęła, koń się pod nią potknął, spadła i poroniła syna. I Stańczykowi się téż dostało, bo go niedźwiedź z koniem wywrócił. Śmiał się potém król z niego mówiąc:
— Począłeś sobie nie jako rycerz, ale jako błazen, żeś przed niedźwiedziem uciekał.
— Większe to głupstwo — odpowiedział trefniś śmiało — większe głupstwo tego, co mając niedźwiedzia w skrzyni, puszcza go na swoję szkodę. — Była to zuchwała, lecz jak dowcipna odpowiedź! Jakoż Bielski, który nam ją dochował, dodaje:
— „Owa z błazny szkoda panom żartować, bo prawdę radzi żartem rzeką. Jako to Stańczyk był błazen osobliwy.“[1]
Widać że szczwanie niedźwiedzi było na dworze Zygmunta ulubioną rozrywką. Było to w Wilnie, psy jakoś okarmione niedźwiedzia w dziedzińcu zamkowym szczutego brać nie chciały. Król się gniewał.
— Każ-no, królu, — rzekł błazen — spuścić na niego swoich pisarzów, oni żeby się najlepiéj obżarli, zawsze dobrze biorą.
Drugi raz tymże dworzanom i dworakom przyciął lepiéj jeszcze: gdy widząc jak królowi do nóg przystawiali pijawki, rzekł z uśmiechem:
— Jest to obraz przyjaciół i dworzan królewskich.
O! jakże ich musiał znać dobrze!
Równie trafnie karcił on obyczaje niewieście i wkradającą się między kobiety wystawę i miękkość. Widząc niesione do klęcze-
- ↑ Kronika, Księga V., r. 1533.