zboża — nu, a jak zboże spadnie? Myślał kupić krowę, a jak krowa zdechnie? myślał ja pożyczyć na procenta, a jak zginie i kapitał i procent? I tak siedziałem na progu i myślałem, aż matka wyszła, postała, popatrzała i zapytała:
— Co ty myślisz, Hersz?
Ja powiedział, a ona się roześmiała, bo była bardzo rozumna kobiéta — i mówiła mi:
— Ja widzę, że ty będziesz wielki handlarz, ale jak ty będziesz myślał i strachał się, to nigdy nic nie zrobisz. Twój ojciec mówił, że dziad, co był ubogi, dobił się pieniędzy wielkich handlując skórami; zacznij i ty od skórek.
— Od skórek — pomyślał ja — nu, dobrze, skórka nie zdechnie, nie jé, nie pije — a jak tanio kupię — będę handlował skórkami. Trzeba wiedziéć, że matka dała mnie starego konia, otóż ja zaprzągł go do biédki, i wiu hop — w świat za skórkami ruszył.
Zaraz niedaleko wioska Hrehorów. — W Hrehorowie owce padły, bydło padło, bo tam i pan hulał i ekonomowie hulali, a gospodarstwo szło, jak Bóg dał. — Stanąłem przed karczmą, koniowi zarzuciłem siana i wszedłem do arendarza, tamtemu to się dobrze działo! Co to on zarabiał dostawiając wszystkiego do dworu, a znosząc się z oficyalistami i kradnąc pana, tak, że ón ani widział. W lat dwa pobogaciał jak największy kupiec i miał bydła w zagrodzie kilkadziesiąt sztuk, a woły na brazie, i gorzelnią nie małą. Właśnie siedział na progu i w zębach dłubał kostką od ryby — przywitaliśmy się. Zacząłem go wypytywać — niéma co u was na przedaż?
Ón się zmarszczył, bo sam zawsze kupował wszystko wpół ceny.
— Nu, a co? — spytał.
Ja nie głupi, nie powiedział, za czém przyjechał. — Zboża, wódki? albo...
— Albo co?
— Cokolwiek na handel.
— Jedź do dworu — powiedział mi zimno — widzę, że się nie dowiem.
— Ja wam po szczerości powiem — odezwałem się ciszéj — ja nie wielki kupiec, wam szkody nie zrobię — ja chcę skórek kupić — ón skórkami nie handlował. Skórek? — rzekł śmiejąc się — nu, skórki są — powiedział — ja z tobą pojadę, tak i gadaj.
Wymawiałem się, żeby ze mną nie jechał, bo teraz między nami żydami to taki zwyczaj, że każdy coś od drugiego mało wiele musi wziąć, za faktorstwo, żeby był i bogaty; gdy narai kupno, pomoże do przedaży, to i sobie coś uskubnie. Ale widząc, że bez niego
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/258
Ta strona została uwierzytelniona.