dno o zawady: pod goniącym pomocnikiem pana asesora i strażnikami pęka mośnica, koń zapada. — Chwila zwłoki, a żydzi już znikli.
Z mostu rzucili się po wyłamanych drewnianych pokładach, wprawo na stare miasto, przez rynek, na karaimszczyznę, a nie dojechawszy do niéj, we wrota żydowskiego domu, które natychmiast zaparto. Kupa żydów otoczyła bryki, pochwycono towary w mgnieniu oka, naładowano wozy workami ze zbożem, które się znalazły na podorędziu, żydzi siedli na furmanki i wyjechali na rynek.
Na rynku nos w nos spotkali się z goniącemi za poimką.
— Stój! stój! oto oni! to oni. — Stój! otaczają wozy i znajdują na nich kilka korcy pszenicy.
Tym sposobem wwiózł Hersz kontrabandę, na któréj pomimo kosztów niemałych grosz na groszu zarobił. To go zachęciło, ale nie odważył się jednak więcéj sam przekradać, czyniąc potém jak wszyscy i płacąc procent od przemycania.
Żydzi nie umiejący ocenić gwałtownych wzruszeń, dla których gracze stawią znaczne pieniądze na kartę, wolą spokojnieszy zysk, bez wzruszenia.
Daléj rozpowiedział Hersz naszym podróżnym, jak pieniądze robią i jakie procenta biorą żydzi od pożyczanych panom obywatelom. Wprawdzie bardzo się często trafia, że tracą kapitał i procenta, ułakomiwszy się na lichwę, ale częściéj odbierają to zbożem, to fantami i zyskując na tanio przyjętych towarach, sowicie. Ostrożniejsi po stracie, nie dają pieniędzy, jak na formalny oblig, a że procentu w nim, nad prawny, wypisać nie można, na to łatwa rada, przylicza się do kapitału i pisze bez procentu. Tym sposobem suma przepaść nie może i lichwiarz odpowiedzialności nie podpada. W razie niewypłatności, żyd zabiera, co mu dają, byleby małą ceną, lub (jeśli ma nadzieję późniejszéj wypłaty) dolicza tylko procenta do kapitału, odmienia oblig, i od niespłaconych procentów liczy procenta nowe. Tym sposobem trzysta rubli co rok uczynić może około tysiąca. Na wielkich sumach widoczniejszą jest lichwa, na mniejszych i w krótkich terminach, nie znaczną. Sami żydzi, na handel nawet pożyczając, płacą ją sobie wzajemnie. Zastawy biorą się tylko od tych, którym zupełnie wiary dać nie można; dla innych wystarcza nadzór pilny.
Gdy raz kto u żyda się zapożyczył, niech nie myśli, żeby swobodnie i po swojéj woli mógł cokolwiekbądź spieniężyć. Albo wierzyciel staje się sam kupcem i zmusza do uczynienia kontraktu, potrząsając swym długiem, albo w ślad za każdym kupcem się jawi, w samę chwilę, gdy zadatkowe pieniądze liczą się na stole. Arendarz, oficyalista, chłop może, donosi mu najdokładniéj, co się we dworze dzieje, wié każdy grosz wchodzący i wychodzący i rozrachowuje dochody, lepiéj niż ich
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/276
Ta strona została uwierzytelniona.