„O! pamiętaj te dwa słowa, bo w nich wiele, bo w nich wszystko się zamyka.
„Śpij i rośnij... Widzę, widzę, jaką dla mnie będziesz chlubą, jak ja skarleję przy tobie, ażeby dodać ci wzrostu, jak będę stał, słuchać będę wielkich słów i czynów twoich“.
I wpośród pieśni popłynął z dumaniem daleko, a choć to była pieśń myśli, serce jéj biciem wtórzyło.
Gdy ucichł, zbliżyła się do kolebki babka staruszka, siwowłosa i zgarbiona, na któréj ustach oświeconych starością, wykwitał uśmiech niewinny młodzieńczego wesela. W jéj sercu tak już było błogo, jak błogo żeglarzowi, co ujrzał w złotych blaskach wieczora długo oczekiwaną ziemię. Schyliła się nad kołyską ze łzą i uśmiechem, drżącym głosem nucąc dziecinie:
„Aniołek to boży! aniołek! patrzajcie! jak on spokojnie usypia, jak mu się we snach śmieje; rzekłbyś, że widzi prorocze niebo, na które zasłuży. A! długo, długo jeszcze tobie bojować na świecie, nim jak ja dojdziesz do wrót, czekając tylko kolei, by wnijść po sąd i nagrodę, po przebaczenie i spoczynek; ale przeleci życie ptakiem, jak mnie, jak każdemu! Będą w niém godziny wiekuiste i lata błyskawiczne, a wszystko potém u proga, z wysoka wyda ci się jedną chwilą, chwilą marną i znikomą. Gdybyś jak dzisiaj pozostał aniołkiem na zawsze, w białéj chrztu twego sukience, niezwalanéj błotnistą, krwawą życia drogą!!
„Śpij mój aniołku, nad tobą wieszam ci błogosławieństwo, ja wkrótce w proch się rozsypię i pójdę, gdzie Bóg przeznaczy, a ten dar mój ubogi, dar ten niewidoczny pozostanie nad twą głową; anioł-stróż trzymać go będzie. Chyba odpędzisz anioła, błogosławieństwo uniesie. Ale nie, dziecino moja, czysta krew w żyłach twoich płynie, niezmieszana krew szlachecka, mężnych rycerzy i niewiast pobożnych, niéma w niéj żaru zbrodni, namiętności ogniów, ni sadzy gniewu i złości. A mnie Bóg życia przedłuży, ja sama za młodu zegnę jeszcze twe kolano i duszę nagnę pod rozkazy Boga. Śpij, dziecino, gołąbeczku, śpij na rękach aniołów-stróżów, cicho! cicho!“
I głos zamarł tonąc w serdecznéj modlitwie na ustach staruszki.
Aż siostrzyczka uśmiechniona skradła się do kolebki, schyliła nad nią, rączkami objęła, poruszyła dumna siłą, popatrzała w twarz braciszka, pocałowała w powietrzu i przyklękła i śpiewała:
„Śpij, kochany mój braciszku, patrz, jak wszyscy cię kochają, tulą, pieszczą, słonią, na paluszkach wkoło chodzą, muszki nie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/316
Ta strona została uwierzytelniona.