Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/319

Ta strona została uwierzytelniona.

Rośnij w mądrość, rośnij w siłę i w pokorę; a anioły niech ci szepczą u kolebki, co ty w życiu swém odśpiewasz zdumionemu braci światu!“

Kolebko! kolebko! łoże największéj zagadki, ty kołyszesz tajemnicę, a niéma czoła, choćby było jak lód chłodne i jak marmur twarde, któreby schylając się nad tobą nie zamarzyło, nie zadumało się, jakie tam ziarno hoduje ta niema łupinka? Bohater to czy zbrodniarz? prorok czy milczący brat bydlęcia? człowiek czy niepostrzeżona cząstka tłumu? owoc który ma dojrzéć, czy kwiat przeznaczony na podcięcie wiosenne?
Napróżno myśl ludzka sili się, szuka znaków, szczeblów przyszłości, odgaduje i wróży, drzwi stoją zaparte, a anioł z mieczem ognistym strzeże wnijścia do grodu tajemnicy.
Kolebko! tyś pączkiem zielonym kryjącym barwy nieodgadnione, długo kwiat stulony w tobie spoczywa, aż zaświeci słońce, pękły zasłonki i na świat listki wybiegły malowane.
Najprzód w świat wybiegło dziecię oczyma, patrzy niemi na cudne dzieło boże, jeszcze ustek nie otwiera, chyba z bólu i ze łzami. I myśl się sama rozbudza w niém: zwolna jak sieć pajęcza czepia się przedmiotów i osnuwa je w uroczystém milczeniu. Milczy dziecię, patrzy i płacze.
Ale wnet wybiegło w świat słówkiem! nowa to życia epoka; myśl, co zbierała się w łonie, na świat strzeliła, ze światem je spaja i ogniwem łączy niewidomém z milionami żyjących, z przeszłością i z przyszłością całą.
W chwili, gdy pierwsze słówko dziecię wybełkocze, ileż to radości w domu! Zbiegli się wszyscy, żeby je usłyszéć, każą powtarzać, zdumione onieśmieliło i milczy, jakby się samo głosu swojego ulękło, łza potoczyła się tylko. Znów kiedyś wśród ciszy, kiedy je matka sama lub niania słyszéć będzie, powtórzy to słowo pierwsze dziecina.
I poleciało w świat słowo pytaniem, skargą, żądaniem, westchnieniem, a drżąca warga, co je wyrzekła, ozłociła się uśmiechem zwycięstwa. Poleciało w świat słowo, myśl z niém leci i wita wszystkie cuda ziemi, nurtuje przepaści, wzbija się na wyżyny, ciekawa, niecierpliwa, rwąc się ku otaczającemu. Słowo doleciało aż do Boga i myśl za sobą pociąga, zstępuje do otchłani nicości i zagadło o życie samo.
O! w dzieciństwie myśl co chwila roztrąca się o wielkie zagadki, bije o zadania wieków, dopiéro późniéj zwalana, bezsilna zanurza się w kałach i gnuśnieje w nich spoczywając. Któż się kiedy nie zafrasował, odpowiadając na dziecka pytanie?