którém stał krzyż i było miejsce modlitwy, kleić dla pijanych gospodę lub dach dla rozpusty? A! tak mi serce krwią zachodzi, gdy pomyślę, gdy wspomnę, że może szatańskim śmiechem ryczą dziś tam, gdzie spokojna mojéj matki modlitwa podnosiła się do nieba. Ja tam pierwsze Ablowe moje przeżyłem lata, i anim się spodziewał, ani domyślał, co mnie czekało na świecie... Kain się jeszcze nie pokazał, czyhał dopiéro gdzieś w mroku.
Ot dlaczego nam młodość tak droga, myśmy w niéj dłużéj lub krócéj sami sobą, silni jednością, nie skłamały jeszcze usta nasze, sercu nie rozkazywał Kain i Abel na przemiany, dym jego ofiary unosi się ku niebu na wiekuistą pogodę, a żaden wietrzyk nie kłóci uroczystości ciszy.
Gdy to mówił, jakby naprzekór, drzwi ciężkie od kościoła do téj izby wiodące, od ciągu powietrza się poruszyły i z trzaskiem zamknęły; ja sam wstrząsłem się ze strachu, a na twarzy Jana ujrzałem tak gwałtowną przemianę, że zdał mi się wistocie innym człowiekiem. Nie wiem, co mu się stało, oczy jakby mgłą się powlekły, oglądając się bojaźliwie na księdza Jacka, a gdy na nowo mówić spróbował, ani głosu jego, ani ciągu myśli poznać nie mogłem.
— Wiem — rzekł, mierząc mnie z niedowierzaniem — pan tu zostałeś przysłany przez nieprzyjaciół moich dla wyśledzenia, co się ze mną dzieje. Otóż widzisz, że jestem zupełnie zdrów i pomszczę się na nich wszystkich... Waćpan gotów jesteś wierzyć temu, co przed chwilą mówiłem; ha, ha, bałamuctwo! bałamuctwo! dzieciństwo! Człowiek w moim wieku nie rozczula się i nie rozmazuje niewiedziéć czego, żartowałem tylko z waćpana. Co mi tam wspomnienia młodości... głupstwo! użyć świata, to verbum personale, zgnieść wrogów, stać się niezależnym i ludźmi jak piłkami pomiatać, oto cel. — Kto wymyślił dobroć i łagodność, ofiary i stękane poświęcenia, sam nie wiedział, jak głupią dał do grania komedyą tym małpom, co go naśladują... Gdzież jest na świecie prawo, nakazujące być dobrym i żyć dla drugich, nie dla siebie? Każda istota w sobie czuje ognisko świata i wszystko sobie poświęca, dlaczegoby człowiek, bydlę trochę rozumniejsze od tych, które zjada w polędwicy i zrazach, miał być wyjątkiem?
Gdy tak mówił pośpiesznie, gorączkowo, bez oddechu, zbliżył się ku nam ksiądz Jacek, i w panu Janie zaszła natychmiast