Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/349

Ta strona została uwierzytelniona.

grałem na fortepianie i ręce przyrosły mi do klawiszów, pobiegłem opamiętawszy się ku niemu, ale on ledwie skinąwszy głową, obejrzał się wkoło ciekawie i usiadł jak w domu.
Przynam ci się, kolego, żeś mi wielką zrobił niespodziankę, — Uśmiechnął się z pewną dumą.
— Chodzisz na literaturę — odrzekł krótko — mówmy jak ludzie oszczędzając słów próżnych! prawda to?
— Tak jest — odpowiedziałem.
— Osobliwy wybór... Co to jest literatura? Bałamuctwo! bełkot dziecinny! próbki słabości! Co się tam uczyć... Dlaczegoś to wybrał!
— Nie czułem się zdatnym do czego innego.
— A zatem chyba do niczego... — odrzekł — bałamuctwo, czegóż się uczysz i co będziesz umiał, gdy tę literaturę skończysz?
— Języki, historya... filologia...
— Instrumenta... do czego? Całe więc życie myślisz fabrykować instrumenta, ale daléj? cóż daléj?
— Nie wiem — rzekłem — ale poznanie literatur...
— To jest poznanie, jak dwudziestu czterech zarozumialców lub pokaleczonych, śpiewali jednę pieśń coraz inaczéj i coraz gorzéj, a drugich dwudziestu czterech udawali ich potém... Bałamuctwo!
— We wszystkiém równie człowiek jest człowiekiem... i tu go poznać można, równie jak przez ściślejsze nauki..
— Ale tu bo chodzi o poznanie Boga nie człowieka! — rzekł Drag — a co mi z anatomii cielęcia? wszystkie cielęta są jako jedno cielę... Co to literatura? szwargotanie, zabawka! popisy! Do czego to prowadzi, do urodzenia niepotrzebnéj powtarzaniny komunałów, które jutro znów zostaną zapomniane, bo słusznie na to zasługują... Jeśli ci poważniejsza nauka nie smakuje, to szukajże chleba...
— A jeśli i chleb mi nie smakuje?
— E! dziecko jesteś i umrzesz dzieckiem...
Przepowiedział, niestety!
— Waćpan ratowałeś mnie w chorobie, ja go chcę poratować w obłąkaniu... jesteś widomie chory na poezyą... Ale to produkt chorobliwy jednéj tylko pory i godziny żywota... daléj, późniéj, starzejąc, przekonasz się o niepodobieństwie poezyi, i uschniesz jak krzak, którego kwiaty były pełne, i przez to że były pełne, owocu dać nie mogły... bo pręciki nasienne przeszły dla zabawki w czcze liście pachnące i kolorowane, ale więdnące po godzinie życia.