Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/405

Ta strona została uwierzytelniona.
41.  Żywot i przygody Imci Pana Józefa Gabryela
Z Gozda Hrabi Gozdzkiego,
Wojewodzica Podlaskiego.
(urywek).


Marszałkiem wielkim koronnym był podówczas Bieliński Frańciszek, który po Mniszchu tę godność piastował; człowiek wielkiego znaczenia, charakteru gwałtownego, dumny władzą i nieszanujący nikogo. Obawiano się jego absolutności, która przy sile, jaką dawał urząd, istotnie straszną była. Ojca mojego niebardzo ludzie szanowali, a Bieliński za boże nie miał go stworzenie. Wojewoda unikał spotkania z nim, bo rzadko kiedy czego nie oberwał, ratując się tém, że z nim styczności nie miał. Nieszczęście chciało, żeby u Małachowskich się zeszli, a że zdawna krzywo na się patrzyli, w pierwszym początku rozmowy marszałek zaraz coś ojcu przyciął. Gozdzkich krew ozwała się w starym i plunął także ostrym wyrazem. Od słowa do słowa, poczęli sobie przymawiać coraz kwaśniéj i do tego przyszło, że wojewoda mu rzekł: „Chociażeś waszmość marszałkiem, nie mieniałbym jego laski na mój kij sękaty“. Bieliński, jak był pasyonat, tak się rozżarł i zapomniał, że powstawszy z krzesła, przystąpił do niego i począł go lżyć ostatniemi słowy, a w ostatku zakończył:
— Milcz... bo możesz się we dwadzieścia cztery godzin ze Świętą Trójcą zobaczyć!
Ojca mojego wyprowadzili, ale że dużo było téj sromoty naszéj świadków, że przeciw dumnemu starcowi nic nie mógł począć, powróciwszy do domu, głowę stracił prawie z żałości i gniewu.
Ja o tém nic nie wiedziałem, bom rzadko tam, gdzie ojciec, bywał, mając swoje towarzystwo; wtém wchodzi do mnie nasz marszałek dworu Paporski, nocą, kiedym do mojéj izdebki powrócił, i powiada mi, żebym szedł na górę do jegomości, bo się jakieś