Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/443

Ta strona została uwierzytelniona.
45.  Skarb.


Wdowa po Imć panu kasztelanie bracławskim, która w późnym wieku zmarła i pochowaną została w rodzinnym grobowcu u fary w Kamieńcu Podolskim, kobiéta dziwnie spokojnego i przytomnego umysłu do zgonu, zwykła była poufałym przyjaciołom opowiadać nieraz, jak nieboszczyk jéj mąż, naówczas podczaszyc bracławski, przyszedł do jéj ręki.
Kawaler to był podówczas pięknego rodu, który się z najlepszemi w Rzeczypospolitéj mógł mierzyć, ale dziwnemi losy, szczególniéj wojnami, w których dziad i ojciec służyli na własnym żołdzie, podupadły tak, że mu się parę wsi zostało i zameczek opustoszały, w którym mieszkać nie było można jeno sowom i puszczykom. W jednéj ze wsi dwór stary mieścił jego kawalerskie gospodarstwo; niewiele-by był o to dbał, bo pieszczochem nie był, a na łowach głównie czas przepędzał, ale gdy pannę wojewodziankę Anielę zobaczył i zakochał się, dopiéro mu ubóstwo zaciężało. Człek był takiego humoru, że choć go owa miłość bez nadziei trapiła, z wesołą twarzą mawiał, gdy go prześladowano, iż mu panny nie dadzą: — A no! dobrze i popatrzyć, miło i powzdychać, choć wspomnienie potém zostanie. Pannę inny weźmie, a ja się uraduję, żem ją czcił i kochał!
Dobra psu i mucha!
Wojewodzianka była jedynaczką, pan wojewoda wdowiec, wielkiego animuszu mąż i wysoko patrzący. Niektórym ciarki chodziły po grzbiecie, gdy na niego patrzeli, jak się w bok wziąwszy jedną ręką, drugą miotlanego wąsa pokręcał. Przysłowiami stary mawiał i tłustemi często, więc gdy się chłopaki kręciły koło córki takie, którym do niéj daleko było, zwykł był powtarzać: nie dla psa kiełbasa, nie dla kota sadło.
Zdaleka i podczaszyc nieraz to fatalne słyszał proroctwo, ale się niém nic a nic nie mieszał, i twarz mu się nawet nie mieniła. Wojewoda go lubił, lecz żeby mu się nie zdawało, iż tę