— Ma rozum — rzekł wojewoda — to mu się chwali... Przyznam się asińdźce, że gdyby i nie bardzo wiele tam znalazł, a Anielka go sobie podobała — kto to wie?...
— Śmiałości nie będzie miał — szepnęła Straszowa.
Wojewoda w następnéj rozmowie niby zniechcenia, rzekł do podczaszyca:
— Niech się waćpanu nie zdaje, ażebym ja dla córki Krezusów szukał, poczciwego imienia chcę i charakteru, a tam reszta... w mocy bożéj.
Podczaszyc zdawało się, że nie zrozumiał.
W tydzień jednak daleki jego krewny kasztelan kamieniecki nadjechał. Wszczęła się rozmowa o tém i owém.
— Przyznam się wam, panie bracie — rzekł gość — iż mnie tu krewniak z dziwném poselstwem wyprawił, bo ja to bardzo dobrze rozumiem, iż choć podczaszyc chłopak i do tańca i do różańca, piękny, stateczny, miły, aleć wy mu córki nie dacie — a tu mnie prosi, abym o pozwolenie dlań tu jechał; choć mi dacie rekuzę, za złe nie wezmę...
— Ale ja ani przyrzekam nic, ani odpycham — odezwał się wojewoda — córce wybór zostawiam, sobie konfirmacyą, niech bywa — zobaczymy.
Zdumiał się pan kasztelan.
W ciągu rozmowy nawinęło się coś o owym skarbie, z którego śmiać się począł, dowodząc bardzo snadnie, iż to wierutne były baje, najmniejszéj podstawy nie mające. Wojewoda słuchał, zżymał się — ale sporzyć nie chciał — zamilkł.
Począł tedy bywać podczaszyc, podziękowawszy do kolan wojewodzie za dozwolenie, a od téj pory wątpliwości nie było, iż się to małżeństwem skończy... Panna mu, życzliwość jawną okazywać zaczęła, wszyscy w domu pomagali, tak, że gdy kasztelan z oświadczynami przyjechał powtóre, wojewoda nie czyniąc trudności, pobłogosławił i w pół roku magnificentissime ślub się odbył i wesele w Kamieńcu, na który całe województwo bracławskie niemal zjechało, nie licząc tych, co z dalszych stron nadciągnęli.
Wojewoda miał nadzieję, iż po ślubie z zięcia dobędzie przyznanie się do skarbu, a on tyle się tylko dowiedział, iż dlań najdroższym skarbem było serce Anielki.
Skarbu jako żywo nie było, i oprócz tych zachowanych portugałów, pierścienia i rzędu, nic się nigdy nie znalazło.
Całą tę intryżkę, prawie bez wiadomości podczaszyca, pani Straszowa i Lejba Lewi osnuli i prowadzili tak zręcznie, że się ślubem zakończyła. Najzabawniejsze jednak ze wszystkiego było, iż wojewoda do zgonu nie dał się wywieść z błędu, i mimo zarę-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/450
Ta strona została uwierzytelniona.