i straszliwych zaciętości, jako przyszło zaraz do osobliwéj komitywy.
— Nie mogę zaprzeczyć — odezwał się Gozdzki do więźnia — żeś mi waszmość porządnie téż zalazł za skórę. Łatwiéj było wojnę prowadzić panu staroście niż mnie, który krociów w skrzyniach nie mam i milicyę utrzymywać musiałem ostatkami goniąc, aby się nie dać. Zatém traktat i przymierze zawrzemy, a warunki, jakie podyktuję, podpiszecie, inaczéj będzie źle.
Starosta milczał.
— Pisz asińdziéj warunki, zobaczymy.
— Ja z kałamarzem i piórem miewam rzadko do czynienia — rzekł Gozdzki — brzydzę się niemi, poślemy po jakiego gryzipiórka.
Starosta téż w pisaniu nie był mocny. Delegowano do miasteczka, które całe stało na nogach, aby człeka piśmiennego wyszukać... właśnie od tego, trafem narzuconego lwowskiego kauzyperdy, niejakiego Atamanowicza, te szczegóły z własnych ust jego słyszałem. Znajdował się on podówczas w Glinianach na noclegu, i miał pożywać rybę faszerowaną po żydowsku, gdy na niego wskazano i do starosty proszono... Niebardzo mu się chciało między drzwi kłaść palca, ale dwu barczystych drabów byliby go pod ręce wzięli, choćby się i opierał. Szedł więc Atamanowicz do gospody... Dwaj antagoniści już u stołu jednego siedząc pili, jeden drugiemu przypominając różne zajścia i wypadki dwuletniéj wojny...
— Jak się acińdziej zowiesz? — zaczął Gozdzki.
— Atamanowicz.
— Nieciekawe nazwisko, pachnie kozakiem, ale co robić! umiesz pisać?
Ten się uraził.
— Mecenasem jestem.
— To nic nie dowodzi — rzekł Gozdzki — mecenasowi tylko gęba potrzebna.
— I głowa — dodał Atamanowicz.
Tém go sobie zjednał, dali mu lampkę wina.
— Otóż widzisz acińdziej — odezwał się Gozdzki — jest rzecz taka: Ja z panem starostą kaniowskim prowadziłem wojnę lat dwa, nie o piękną Helenę, ale o zacną niewiastę, którą on miał za żonę. Summa summarum, gdy się prochu dużo napsuło, pana Potockiego wziąłem w niewolę... Zawieramy traktat, a acińdziej zajmiesz się spisaniem go, żeby to było mocném i niewzruszoném.
Atamanowicz, człowiek przezorny, który miał ten dobry zwy-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/472
Ta strona została uwierzytelniona.