wiekowi fałszywość położenia i upokorzenie a niewolę, mógłbym się był uważać za bardzo szczęśliwego. Uprzedzano moje życzenia, starano się odgadnąć gusta, a bylem słowo powiedział, starościna co najśpieszniéj wydawała rozkazy i musiano się do nich stosować. Ludzie, którzy mieli interesa do Boguszów, potrzebowali protekcyi, pośrednictwa, płynęli do mnie i męczyli. Przelewałem ich żądania na panią Sawicką, ale gdy szło o rozstrzygnięcie, starościna wołać mnie kazała i wymagała, ażebym ja decydował.
Z powodu tego ciągłego przebywania w Zabłociu trudno mi było dojechać i dopilnować się w Rutkach, oficyaliści młodzi, za oczyma nadużywali i pomimo, że dzierżawa była doskonała, widziałem się zagrożony stratą.
Pisnąć zaś niepodobna było o tém, bo delikatność nie pozwalała.
Choć młody i niewiele dbający o pieniądze, gryzłem się tém. Bierzcie to sobie, jako chcecie; ale wyznam otwarcie, choć może nie umiałem, jak drudzy robić majątku, tracić zrobiony uważałem za grzech. Niech sobie mówią inni, że grosz głupia rzecz, że się to do niego przywiązywać nie trzeba; ja trzymam inaczéj. Majętność po rodzicach, co to jest? Ich praca, oszczędność, ich pot krwawy, noce bezsenne, jest to rzecz powstała z niczego, a dająca, o ile co na świecie pewnego, niezależność, zapewniająca wychowanie dzieci, wykształcenie ich, wprowadzenie na świat, na ostatek możność czynienia dobrego. Mamy może prawo nie zbierać i nie zapracowywać, jak się komu podoba, ale tracić nie mamy prawa, kto traci, winien jest wobec społeczeństwa, rodziny, przeszłości i przyszłości. Wolno pewnie złożyć w ofierze wszystko, co się ma, na cele szlachetne, ofiara marnotrawstwem nie jest; strwonić się nie godzi.
Strwonić na dogodzenie fantazyom, zachciankom, pysze, namiętności jest świętokradztwem, jakby kto z ołtarza i w błoto rzucił.
Więc widząc moją ojcowiznę zagrożoną rozpłynięciem mi się w rękach, przez nieudolność moję, bolałem, tłómaczyłem to sobie tylko ofiarą. Dzierżawa stosunkowo do funduszów, jakie mi brat zachował, była duża i łatwo się mogło stać, że jaka część trzecia jéj mogła zniknąć. Stracić niezmiernie łatwo, dorobić się lub odrobić, jak trudno, wie tylko ten, co był zmuszony ciułać po groszu.
Co było robić! Cierpiéć i milczéć.
Humor mi się popsuł z tego, a i kwaśnéj a posępnéj miny pokazać się nie godziło. Do starościny przywiązałem się sercem całém i myślałem sobie, kiedy drudzy dla płochych miłostek tracą
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/509
Ta strona została uwierzytelniona.