Podkomorzy przyjął go zmartwiony. Przewidywał widać, iż z odpowiedzią ciężko mu będzie, bo się po chwili odezwał łagodnie:
— Niech Jakób powié, aby konia do stajni wzięto, a posłańca na folwark.
I szepnąwszy coś staremu słudze, Podkomorzy drzwi zamknął. W pokoju szaro już było, list położył a raczéj rzucił na stół, kwaśny.
— Jezu mój miłosierny — stęknął — czego on znowu pisze? Pewnie o sejmik i swojego kandydata! ale, niechby go z nim... dałbym głos i ja i moi, żeby mnie listami nie nasyłał. Co tu teraz robić bez Podkomorzyny!?
Oprócz starego Jakóba, który był i sługą i rodzajem majordoma, Podkomorzy miał chłopca — Jaśka, do tych usług pomniejszych, jak naprzykład: zdejmowanie butów, nader zawsze mozolne, któremu przekleństwa i stękania towarzyszyły — przynoszenie drewek na komin i t. p.
Tym razem właśnie Jasiek wyprawiony był po suche drewka i miał na kominie zapalić. Poszedł, lecz była to rzecz znana powszechnie, że mimo kuksów, jakie za to odbierał, Jasiek wszelkie po za oczyma odbywane funkcye — pełnił z niezmierną czasu stratą.
Co robił w czasie tych wycieczek? nie było docieczono dokładnie. Wedle pory roku i zmiennych okoliczności, drażnił indyka, niekiedy do najwyższéj doprowadzając go pasyi, pędzał kury, dłubał w nosie, wymykał się ku ogórkom i t. p.
Dnia tego nie można go było o co innego posądzić, chyba o kaczany od kapusty, na które był téż łasy. Klucznica przysięgała się, że marchew surową jadał, cóż dopiéro słodkie kaczany!...
I nie było go, choć drewka leżały na drewutni w szopce tuż około kuchni; a Podkomorzy klął i gderał. Miał ten zły zwyczaj, chociaż skutkiem częstego powtarzania doz — nie robiły skutku.
Wołał półgłosem:
— Gdzie ta jucha Jasiek? kiedy poszedł!... a dotąd nie wraca! A, żeby go...
Tu następowało wyliczenie wszystkich plag egipskich, których życzył Jaśkowi. Wchodziły w lik — deptanie kaczek, — zczeznięcie marne — skiśnięcie, i t. p. Podkomorzy miał wielką tych wyrażeń obfitość.
Jakkolwiek list zbyt ciekawym być nie mógł — drażnił jednak i niecierpliwił leżąc zawarty. Podkomorzy bez świecy go czytać nie mógł, a nawet przy niéj nie obchodził się bez okularów.
Zawołał Jakóba, aby przyśpieszył powrót Jaśka. Jakób leniwy
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/567
Ta strona została uwierzytelniona.