W chwilkę potém, zakąsiwszy chlebem, wistocie uczuł Podkomorzy, iż w głowie mu się wyklarowało...
Wyrazy i wyrażenia ustawiały mu się jakoś zręcznie, przybiegały na zawołanie, wiązały z sobą pięknie; uśmiechał się niektórym z nich.
A chociaż list-by był mógł w takiéj chwili natchnienia zaimprowizować śmiało; ponieważ szło o sprawę z Podskarbiną, bezpieczniéj było i namyśléć się i brulion sobie zostawić. Raptularz taki przydać się może.
Szło więc już tylko o — pisanie.
Stęknął biedny Wereszczaka, bo ręce miał zawsze trochę nabrzękłe i pióro brał ze wstrętem. Lecz dura necessitas.
Otworzył szufladę, w któréj zawsze bywało kilka arkuszy papieru, jeśli nie rygałowego, to wcale przyzwoitego... Spojrzał, wpuścił rękę — dobył, ale zamiast białego — siny, prosty, gruby, rejestrowy, na którym wstyd było odpisywać.
Gorączkowe wypróżnienie szuflady z łona jéj wydobyło: nożyczki stare, kłębuszek wyporków nawinięty na asa kierowego, kawałek wosku, naparstek podkomorzyny, dwie stare koperty, już na kwitki do arendy poobrzynane — i lineał.
Papieru białego — ani śladu.
Krzyknął Podkomorzy — Jakób! aż na drugim końcu domu wszystko się poruszyło — Jakób!
Stary, którego już odroczenie wieczerzy podrażniło, wszedł nadąsany.
— Gdzie papier? papieru niéma? Gdzie się mógł podziać? kto śmiał ruszyć? Sześć arkuszy tu, w téj szufladzie, sam włożyłem.
Jakób o papierze nie wiedział wcale, pobiegł po Dorotę. Dorota zaklinała się wcześnie, że z papierem nie miała do czynienia nigdy; a na wielkanoc pod placki, oprócz starych rejestrów, żadnego innego nie brano. Być wszakże mogło, iż pani Podkomorzyna, obawiając się nadużycia, zamknęła go do swojéj komody, któréj klucz wzięła z sobą.
Wereszczaka w taką już wpadł rozpacz, iż Jaśka natychmiast wykomenderował na wieś po ślusarza, aby komodę otworzył gwałtem — Dorota protestowała — nie pomogło. Jasiek już ruszał, gdy Jakób poważny i milczący z drugiego pokoju przyniósł znalezione, prawdziwém jasnowidzeniem trzy arkusze papieru, które w stoliku saméj Podkomorzyny spoczywały.
Było ich tylko trzy... lecz mogło się to późniéj wyjaśnić, Podkomorzy ochłonął i siadł...
Rozkazał Jakóbowi przynieść kałamarz.
Sprzęt ten, rzadko bardzo będący w użyciu, szeroki u dołu,
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/571
Ta strona została uwierzytelniona.