Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/582

Ta strona została uwierzytelniona.

Uśmiechał się mówiąc to.
— Nie rozpaczam — dodał — daleki jestem od tego. Gdybym nawet został pochłonięty przez fale i poszedł na dno; anioł mój weźmie w spuściźnie imię, które kiedyś wypłynie... Dziś niepodobna się wybić z tłumu. Poezyj Milikowski drukować nie chce, kompozycyj moich nie mogę wydać; aby koncert dać, potrzeba środków i poparcia.
Dorozumiewając się, o co chodziło, zwolna zacząłem dobywać pugilares, lecz zobaczywszy ten ruch, pan Dereczko rzucił się gwałtownie.
— Niechże mnie pan wysłucha — zawołał — nie idzie tu o żadną żebraninę, ale o objawienie się ludziom, o wyzwanie ich sądu. Pomiędzy zebranemi tu choremi, jest wielu znawców i miłośników muzyki, może się ktoś znajdzie, co zechce jéj słuchać nie patrząc na człowieka. Pragnąłem dać koncert. Poczcziwy Deszkiewicz, gramatyk, pan dobrodziéj go zna, chce się nim zająć, przyjdź mi pan w pomoc...
— W jaki sposób? — odezwałem się. — Jestem tu prawie obcy, znajomości nie mam i nie zabieram... Gdybym chciał...
— Przyjdź pan na koncert — dodał Dereczko.
— Z największą chęcią — dodałem, ujęty tą nędzą uśmiechniętą, choć od niéj kminkówkę czuć było. Będę się starał nawet namówić innych, jeżeli mi się uda.
— Ja o więcéj nie proszę — westchnął Dereczko. — Domagam się od ludzi sprawiedliwości, posłuchania, najbiedniejszemu z ludzi odmawiać się go nie godzi. Prawda! wyglądam bardzo nie obiecująco... — uśmiechnął się — ale trzeba przezwyciężyć uprzedzenie.
Ne chciałem już podsycać rozmowy; i spytałem tylko o czas i miejsce, gdzie się miał koncert odbywać.
Dereczko wskazał mi nowo pobudowaną willę, trochę oddaloną od deptaka i naszych gospód, gdzie był salon dosyć duży i, co rzecz główna, fortepian naówczas może w Krynicy jedyny.
— Szukam jeszcze miłosiernéj duszy i palców, któreby mi akompaniować chciały... kto wié? może je znajdę. Fortepian trzeba podstroić, to już sam dopełnię.
Czkawka się powtórzyła.
— Niech pan dobrodziéj nie zważa na to, że mi ta przeklęta czkawka dokucza — rzekł żywo. — Chcąc się jéj pozbyć, napiłem się wódki, i musiałem się czémś pokrzepić, bo siłę miéć potrzeba, aby grać, a obiad jest bardzo problematyczny.
Pośpieszyłem z ofiarą za bilety, co Dereczko przyjął w milczeniu, jako rzecz naturalną.