Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/646

Ta strona została uwierzytelniona.

wieżycach, o mnogich podwórcach, o sadzie, który platany, drzewa figowe, dęby zawsze zielone ocieniały...
Powietrze mimo nocy i powiewu wiatru od morza było łagodne i miłe. Pałac stał czarny i we śnie pogrążony, w jedném tylko oknie gorzało światełko.
W pokoju, z którego ono połyskiwało, siedział otoczony wszystkiém, co rozpieszczone ciało dla wygody wymagać mogło, człowiek nie stary a zniszczony. Na twarzy jego malowało się wyżycie, znużenie, znękanie niewysłowione.
Król Złota, który czytał z łatwością w umysłach ludzi, stanąwszy przed nim, zatrzymał się przed zagadką... Myśli tego złamanego życiem bogacza tak były poplątane, zwikłane, zaciemnione, iż ich on nawet rozplątać nie umiał.
Spytał go więc duchem:
— Powiedz mi, co ci jest? co cierpisz i czego pragniesz?
Odpowiedź, do któréj był zmuszonym zapytany, przyszła niełatwo i nieprędko.
— Sam nie wiem — rzekł — co mi jest... co mnie szczęśliwymby mogło uczynić, a co zrobiło nieszczęśliwym. Nie smakuje mi nic, nie pragnę niczego, wyczerpałem wszystko do dna, nic dla mnie powabu niéma. Śmierci się lękam, choć życie dla mnie stało się męczarnią. Zaledwie zamarzę o czémś, złoto mi dostarcza, czego pragnę; a gdy pożądane przyjdzie, niesmak mu towarzyszy.
Król Złota nie pytał się więcéj, oczy spuścił i dał znak aniołom, podnieśli się do góry... półwysep, pałac, ogrody, morze, znikły im z oczów...
Kolej zatém przyszła na króla Kadzidła, który uśmiechnął się do anioła i wezwał go, ażeby tych jego wybrańców ukazał im dla porównania...
Król Złota szedł z niemi milcząc i wzdychając.
Lecz anioł już znowu z górnych stref, z pod obłoków zniżał się ku czarnéj ziemi, posypanéj światełkami, jak gwiazdkami. Lecieli ponad wielką stolicą, gwarną pomimo nocy i poruszającą się życiem jéj właściwém. Spali jedni... część tymczasem jutrzejszego dnia żywot przygotowywała.
Na oddaloném ubogiém przedmieściu, w domu zabrukanym, na piętrze, do którego po ciasnych wschodkach trzeba się wspinać było... w maleńkiéj izdebce ubogo zaopatrzonéj, mężczyzna osiwiały, z długim włosem rozrzuconym na ramiona, z czołem jasném myślą i natchnieniem, ale pomarszczoném troską, siedział i pisał.
Niekiedy powstawał, zadumany przechadzał się i powracał do