Była to istota obojętna; przechodzono około niego, nie patrząc, nikt się nim nie zajmował.
Gdy nareszcie wzrost już na chłopca kredensowego uczynił go zasilnym, zadużym, jednego pięknego poranku dano mu suknie lokajskie, rozumie się noszone i najgorsze.
Rozpoczynał nowy zawód, jako służka sług, przeznaczony do najutrapieńszych posług, które dla innych były wstrętnemi.
Zawsze jednak była to krescytywa.
Z niezmierną czułością spojrzał Iwaś na swojego następcę, chłopaka nieskończenie żwawszego i więcéj rozbudzonego, niż on był.
Jako lokaj początkujący miał wprawdzie robotę za wszystkich, ale zawsze więcéj wśród niéj chwil wytchnienia i swobody.
Wyrobiło się o nim naówczas przekonanie, które, jasno sformułowane, on sam podsłuchał.
— Głupi chłopiec, tępy, ale pracowity i nie ma złych nałogów. Niewiele z niego zrobić będzie można, ale się na machinę wykształci nie gorszą od innych.
Iwaś niezupełnie to zrozumiał, lecz rzecz była zresztą dla niego obojętną. Nigdy nie miał żadnéj nadziei i żadnych pragnień, nie czuł się zdolnym do władania sobą i los swój zdawał zupełnie na ludzi.
Co z nim miano zrobić? Więcéj czuł ciekawości niż strachu.
Prawie w ten sam czas, gdy Iwaś przeobleczony został lokaikiem, panicz przyjechał na wakacye. Dano mu go do posług.
Młode chłopię było żywe, ogniste, ciekawe, rozpuszczone i wydało się Iwasiowi przynajmniéj tak ciekawe, jak wróble.
Bawił go nadzwyczaj Alfredek, który w Iwasiu chciał napróżno znaléźć powiernika, towarzysza, wspólnika do wybryków, a znalazł tylko sługę, ale bezprzykładnego poświęcenia.
Iwaś czuł, że było zupełnie naturalném, aby on poddał się temu temperamentowi stworzonemu do rozkazywania; słuchał go z rozkoszą, gotów był skoczyć w ogień i w wodę.
Bawił go panicz.
Alfredek nadużywał chłopca z egoizmem młodości chciwéj życia, ale złym nie był.
Zaraz w czasie tych pierwszych wakacyj, palec mu u lewéj ręki ustrzelił, lecz Iwaś ani pisnął, ani się poskarżył. Dostał za to starą chusteczkę na szyję i dwa złote.
Bez palca tego doskonale się obchodził, a rana zgoiła się bardzo prędko.
Następnego roku nogę złamał, usiłując przy koniu pomódz
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/661
Ta strona została uwierzytelniona.