— Kiep świat — i zasypiał nucąc piosenkę żołnierską.
Iwaś słuchał jéj i płakał.
Jednego wieczoru pana Alfreda we dwóch musieli wciągnąć na wschody i ledwie na łóżku mogli położyć, tak zbytkował, wyrywał się i dokazywał.
Nazajutrz zachorował mocno.
W domu nie było ani złamanego szeląga. Iwaś dobył swojego skórzanego woreczka i czerpać zaczął z niego, nie myśląc o jutrze.
Alfred téż się niczém nie troszczył. Potrzeba było doktora, lekarstw, dozoru przy chorym, jadła.
Płacił, milcząc, sługa za wszystko.
Z przyjaciół i towarzyszy mało się kto dowiadywał, a nie pomagał tak jak nikt.
Parę razy jednak znalazło się coś na stoliku przy łóżku, ale tego Iwaś nie tknął; Alfred wprędce tém sam rozporządził.
Z chorobą, pomimo starania lekarzy, szło gorzéj coraz.
Jednego dnia w korytarz wyprowadziwszy doktora, Iwaś pocałował go w rękę i śmiał zapytać:
— Co będzie z paniczem?
Doktor mu w oczy popatrzył, poklepał go po ramieniu i ruszywszy głową, rzekł:
— Wstać nie w stanie, ale pociągnie jeszcze...
I odszedł.
Wistocie Alfred ciągnął.
Polepszyło mu się nawet o tyle, że mógł na łóżku siąść, obstawiony poduszkami, i zdawało mu się, że wkrótce wstanie. Przyjaciele czasem przychodzili, grali w karty; zjawiały się butelczyny.
Iwaś szepnął o nich doktorowi, ale ten zbył go obojętném ramion ruszeniem.
Ciągnęło się tak daléj.
Gorzéj bywało, lepiéj na przemiany, a stary żołnierz wysechł na drzazgę i ledwie już dyszał.
W woreczku Iwasia było właśnie może tyle, ile na pogrzeb ubogi potrzeba.
I jednego wieczoru zasnął panicz, aby się już nie obudzić.
Sługa był przy nim jeden, na nim wszystko, ale na chwilę nie stracił potrzebnéj przytomności umysłu. Wcześnie był przygotowany do téj chwili, a nawet w duchu obrachował, co ona kosztować będzie.
Nie zabrakło więc niczego, i pogrzeb ubogi odbył się tak, jak
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Nowele, Obrazki i Fantazye.djvu/666
Ta strona została uwierzytelniona.