Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - O panslawizmie.djvu/09

Ta strona została uwierzytelniona.

skiego, u Reja, w kronikarzach napomknienia o braterstwie narodów słowieńskich, trafiają się u nas wykłuwające, niejasne pojęcia pobratymstwa i połączenia; rzecz jednak pewna, żeśmy się więcej, my wszyscy Słowianie bili z sobą, walczyli i pasowali, niż kochali.
W przedhistorycznych już czasach z tej kolebki idealnej słowiańskiej wyrabiają różne wpływy, klimaty, sąsiedztwa — indywidualizmy odrębne, później coraz a coraz dobitniej oddzielające się od siebie. Morawy, Czechy, Polska, Ruś, Serbowie, nie licząc pomniejszych jednostek, różnią się już od siebie nietylko obyczajem, ustrojem społecznym, językiem, obrządkiem, — ale nawet zewnętrzną fizyonomią i charakterem całym.
Instynktowo niektóre z tych jednostek zlewają się w większe masy ku obronie. Niektóre z nich ochrzczone przez Niemców, tępione nielitościwie, giną powoli wśród prześladowań z dziką wytrwałością, wieki długie się ciągnących. Demokratyczna organizacya gmin i krajów słowiańskich rozsypuje się zwolna w gruzy pod naciskiem germańskiego feudalizmu. Tu i ówdzie tworzą się słowiańskie państwa i nie mogąc utrzymać, znikają podarte. Za Bolesławów Lechici walczą z Czechami i z Rusią. Idea Słowiańszczyzny, jako czegoś jednego lub mogącego się zjednoczyć, wcale nie istnieje; instynktowo, chwilowo zbliżają się owi bracia, biją, podbijają, jarzmią, tępią... W późniejszych wiekach każdy z krajów słowiań-