świecą — są sympatye, których nie zrywają lata... są może istoty dla siebie stworzone... Któż to zbada? Mały Brühl zbiegł ze wschodów z obrazem Maryni, a dziewczę zadumało się dziwnie... myśląc o ładnym, maleńkim staroście, który tak ślicznie ją w łapkę pocałował...
Ministrowi wszakże przykro się zrobiło, iż państwo cześnikowstwo odmówili. Ktoby był zajrzał w jego duszę w téj chwili, znalazłby w niéj może myśl, z któréj się sam sobie spowiadał: Znajdę ja kiedyś drogę do Sułkowskich i Potockich...
Tymczasem na salach zamkowych brzmiała królewska muzyka i szlachta tłumnie obsiadała stoły pozastawiane w podkowy, gruppując się wedle ziem, powiatów, koleżeństwa, pokrewieństwa i rozmaitego powinowactwa z ducha i ciała. Przyjęcie było królewskie i Brühlowskie, to dosyć powiedzieć — obrachowane tak, aby zadziwić, natchnąć poszanowaniem, rozrzewnić, nakarmić i upoić... Kamerlokaje cytrynowi, fioletowi, piaskowi, karmazynowi, w srebrze i złocie. Hajducy, służba wszelka, murzyni, turcy, nieśli wysoko ponad głową, podnosząc ogromne misy srebrne, z których się woń rozchodziła szeroko... Na białych jak śnieg obrusach, świeciły wazony porcelanowe, kryształy, zwierciadła, szeregi całe figur srebrnych, zdających się przed gośćmi tańce zawodzić... Kielichy wszelkich rozmiarów napełniały kredensa, na których srebrne oksefty czekały tylko, aby im złoty nektar strugą puścić ka-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.