Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/061

Ta strona została uwierzytelniona.

zano... Przepych był niezmierny, a kilku przyjaciół i dworaków Brühla, pełniących funkcye wicegospodarzy, od pierwszéj chwili rozpoczęło pielgrzymkę do koła stołów, rozsadzając szlachtę, nalewając kielichy, animując, aby każdy o sobie i o sąsiedzie pamiętał...
Co większa, sam Brühl ojciec i syn, nie siadając do stołu, poczęli też zaraz obchodzić biesiadników, co kilka krzeseł czyniąc stacyę, podając ręce, submitując się — posługując i zyskując sobie uprzejmością niezmierną serca obywatelskie...
Nie pilnowano wcale w przyjęciu, czy kto do województwa należał, kto był i zkąd pochodził — jak na ucztę ewangeliczną ściągano niemal z ulicy, byle kto na szlachcica wyglądał. U stołu dopiero wielu ojcu i synowi się przedstawiało...
Obiad był obmyślany z kunsztem i znajomością wielką charakteru i żołądka narodowego. Dać było ichmościom pulpety delikatne, do których poufałości nie mieli, ani znajomości z niemi, byłoby może wywołało przycinki... Kucharz więc pomieszał półmiski szlacheckie z pańskiemi, bigosy z pasztetami, zrazy z siekanemi wątróbkami, zamorskie delikatesy z rodzimą strawą... Była i sztukamięsa z kwiatkiem, i flaki z imbierem, i pieczone bażanty z królewskich łowów, i jelenie, i jarząbki... ogórki i pomarańcze. Każdemu więc smakowi stało się zadość — wszelkiéj ciekawości i fantazyi.