Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

się przyjacielem, nic poszanować nie chciał, a do przemocy dodawał szyderstwo...
Zawrzała ta siedmioletnia wojna, któréj szczęśliwy koniec winny były Prusy raczéj jakiemuś nadzwyczajnemu zrządzeniu Opatrzności — cudem ocalającéj je od zagłady — niż geniuszowi Fryderyka, który już z rozpaczy życie sobie chciał odebrać.
Młody Brühl, w którym się obok innych rycerskie obudziły instynkta — wyprosił u ojca aby z wojskami austryackiemi i tym jedynym pułkiem saskim, który z Polski uratowany poszedł na pole bitwy walczyć przeciw Prusom.
I tu młody Alojzy nie okazał się pośledniejszym od innych — nie zbywało mu na zapamiętałéj odwadze... Dodani przez ojca aniołowie stróże musieli go hamować — zatrzymywać, prosić, oszukiwać — aby wielkiego domu nadzieja nie stała się łupem zbłąkanéj kuli jakiego ciury Fryderyka. Kilka razy wymknął się im młody Brühl, jak w Lejdzie — nabawił ich strachu, powrócił posiekany, zakrwawiony, śmiejący się i szczęśliwy.
Wojna ta go kusiła jak wszystko czego się dotknął — lecz pomimo chwilowego zapału nie roznamiętnił się do niéj tak, aby z niéj zadanie życia uczynić. Z doniesień, jakie szły do ojca o rycerskiéj gorączce, Brühl wniósł, że bezpieczniéj było syna powołać nazad do Polski, niż go narażać na niepewne téj walki losy. Obawiał się tego roz-