Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary Brühl kochając swe dzieci, był dla nich bez litości; minister w nim zawsze ojca zwyciężał... Jedną z najdroższych była mu ta marszałkowa Mniszchowa, któréj sercem rozporządził nie pytając o nie, którą późniéj w listach zmuszał do przypodobywania się tym, których przez nią dla siebie chciał pozyskać... Istota zupełnie innego świata, żyjąca sztuką, pieśnią, marzeniem, czcią piękna — córka Brühla musiała jechać do Polski, która kobiecie obcéj wydawała się pustynią przerażającą. Wzdychała do Florencyi i Rzymu — wysłano ją do Dukli... Nie mogła tu znaleźć tych uczonych, z którymi lubiła rozprawiać o sztuce greckiéj, o kunszcie u Rzymian... Ojciec słał jéj w listach instrukcye, ocukrowane prośbami i pochlebstwy, ucząc jak się ma uśmiechać do wąsatych wojewodów i rozmiłowanych kasztelanów, aby ich spętać, upoić i popchnąć gdzie on każe. Taki sam los, twardszy może, miał spotkać młodego Brühla, bo dla córki, nieubłagany ojciec miał jeszcze pewne względy i wyrozumiałość, których z mężczyzną zachowywać nie potrzebował. W życiu niewiasty uczucie było usprawiedliwioném — polityk i statysta winien był, w przekonaniu ministra, wszystko umieć poświęcić temu celowi, który się dlań najwyższym nazywał... Celem tym była potęga okupiona bodaj najdroższemi ofiarami sumienia, obowiązków, godności własnéj. Dla władzy godziło się złożyć i święcić