Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/089

Ta strona została uwierzytelniona.

słuszeństwa, ale ty dobrym jesteś chłopcem i... — będziesz się akkomodował — prawda wszak tak?
— Nigdym nie czynił inaczéj Najjaśniejszy Panie, rzekł Brühl — zapewne wolałbym się ożenić sam, niżby mnie żeniono — ale...
— Widzisz! zawołał król — ale ty jesteś synem ministra — to nie może być... Darmo! Co ci dadzą trzeba wziąć.
Tu król obejrzał się do koła, zniżył głos kiwnął na Alojzego, a gdy ten się zbliżył, szepnął mu bardzo seryo...
— Wszystkie one jednakowe... Słowo daję... przyzwyczaisz się... Polityka! rozumiesz? Trzeba się akkomodować:
Tak zbywszy się swéj missyi, westchnął August jakby mu ciężar spadł z ramion.
— Ponowy nie będzie — rzekł innym tonem... a do tych psów strzelać nudna rzecz... Powiadam ci, nudna... Trzeba czekać wieczoru? Do jednego wypalić wszystkie się rozlecą... i skowyczą nieprzyjemnie. Co to warto!..
Przeszedł się po pokoju. Brühl stał, August mu położył rękę na ramieniu...
— Już się nie bój — szepnął: ojciec ci wybierze dobrze, spuść się na niego, ja się na niego we wszystkiém spuszczam... Bądź spokojny, posłuszny — i żebyś nie wierzgał.
— Nie ma posłuszniejszego dziecka nademnie, nie chwaląc się Najjaśniejszy Panie — rzekł starosta.