Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

uciekał. Wpływ ks. Russyana był tak wielki, że często i pan wojewoda się do niego w ważnych razach uciekał; nie podnosiło go to w pychę, upokarzało prawie... Czynił dobrego wiele, a męczył się swym położeniem okrutnie, lecz świadczono klasztorowi, był potrzebny wszystkim... nie puszczano go ze stanowiska.
Ktokolwiek miał sprawę w Krystynopolu, o radę go musiał prosić i protekcyę. Poczciwy Bernardyn nie nadużył nigdy swéj potęgi; ale w twarzy, ruchach, obejściu widać było brzemię, które nosił, i znużenie jakiego doznawał.
Po ks. Russyanie szła panna Terlecka, wielka pani faworyta, konfidentka, zręczna, przebiegła, umiejąca się przypodchlebić, padająca do nóg, grająca miłość dla pani niezmierną — a po cichu frymarcząca swą siłą i umiejąca ją na korzyść obrócić. Wojewodzina nałogowo do niéj przywykła... Nie najpierwszéj młodości, ale jeszcze świeża i dosyć przystojna, uboga wychowanica pani, miała mnogich starających się, którzy czuli, że wyposażenie mieć będzie znaczne z łaski dobrodziejki — odrzuciła ich jednak wszystkich, nie chcąc postradać stanowiska zdobytego... Przed panią zdawało się to miłością i ofiarą dla niéj. Wojewodzina chwaliła się tém, że ją tak kocha Terlesia, iż dla jéj miłości kawalerów, i to co się zowie powabnych, a dobrze sytuowanych, odrzuca... Terlesia dobrze wiedziała dla czego to czyniła... Po mału zbierały