Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/116

Ta strona została uwierzytelniona.

dziły z fraucymeru wojewodziny, trzymane w takiéj ryzie, rzeczywiście na niéj zyskiwały, i co późnéj życie im przyniosło, przyjemném wydawać się musiało, po surowéj klauzurze. W żadnym klasztorze reguła nie była tak ścisła jak tutaj.
Podlegał jéj i sam wojewoda, któremu żona najmniejszego wyłamania się z godzin i trybów życia nie przebaczała. Po wyekspedyowaniu kresów i listów wieczerzy i modlitwie, gdy na odwachu capstrzyk wybito, a konferencya jéjmości z faworytami była skończona, wojewoda z kancelaryi swéj, pozamykawszy wszystko, ze świecą woskową w maleńkim lichtarzyku, szedł przez pokoje do sypialni, do jéjmości. Tu zwykle jeszcze odbywała się narada poufna, pod wpływem wrażeń z konferencyi wyniesionych, spowiedź z dnia całego, i wojewodzina dawała instrukcye małżonkowi w sprawach wątpliwych.
Przez jeden pokój, w którym zwykle sypiała panna Mładanowiczówna, lub inna z młodszych panien respektowych — oddzielony był tylko korytarz wiodący do fraucymeru i pokoju córek. Tam gdy w téj porze powszechnego milczenia, najmniejszy szmer dał się słyszeć, wojewodzina wstawała sama ze stoczkiem lub bez stoczka, i narzuciwszy pudermantel, szła troskliwą rewizyę odbywać.
Niekiedy pannę w przedpokoju budził żwawy spór między małżeństwem wynikły — bo, choć się pan wojewoda akkomodował we wszystkiém, nie