Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/135

Ta strona została uwierzytelniona.

Wojewoda jednakże lubił się pięknymi chłopcami otaczać, był to téż rodzaj arystokracyi. Godziemba zaś prócz tego, miał piękne familijne stosunki i rodzina jego dawniéj na krzesłach senatorskich siadywała — a dworzan z takich senatorskich dzieci pięknie było mieć.
Został więc Tadeuszek przy dworze i powszechną miłość zyskać sobie potrafił, wyjąwszy wojewodzinę i Bebusia. Karzeł go nienawidził. Stanąwszy przy nim, mało co mu był za kolana...
Na swój czas i wychowanie był to téż chłopak niezmiernie bystry i chciwy poloru a nauki. Sam prawie z małą pomocą nauczył się po francuzku, expedite mówił po łacinie, rozumiał trochę po niemiecku i z książkami miał aż nadto do czynienia, o co go nawet skarżono.
Wojewodzina nie lubiąc go, domyślała się, że musi być bezbożnik, choć na nabożeństwa uczęszczał i klęczał jak i drudzy... Był to między innemi i ulubieniec księdza Wolfa, ale tam nie wolno mu było chadzać, bo wojowodzic nie miał prawa przestawać z młodzieżą dworską.
Jakim sposobem raz pierwszy oczy Tadeuszka spotkały się ze spuszczonemi oczyma wojewodzianki — jeden Bóg to wie; jak się one ośmieliły mówić — i jak aż do... nieznacznych przyszło pół-uśmiechów — odgadnąć trudno. Nic więcéj nad to nie było — to nawet jest rzeczą wątpliwą, czy mieli kiedy zręczność przemówić do siebie. A jednak wojewodzianka do-