Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

I tym téż razem, rozkazy wydane panu staroście Zawideckiemu, powołały dwór do jak najświetniejszego występu. Wojewoda oznaczał starszyźnie nawet jak się przyodziać miała... Dobyto srebra przepyszne ze skrzyń, w których na sukiennych spoczywały łożach w kuchni już zawczasu przyspasabiano co najwyszukańsze potrawy. Jejmość wzdychała uznojona — wojewoda przypominał:
— Niech asindźka pamięta o tém, że to gęby popsute, iż to są wykwintnisie, jakich świat nie widział... że im nigdy dosyć wytwornie dać nie można... kucharz Francuz niech gotuje...
Na dzień naznaczony, wszyscy dworzanie, choć barwy nie nosili, wystąpili jednako i bogato ubrani. Wojsko w nowych koletach, ładownicach i kapeluszach. Starosta Zawidecki i książę Czetwertyński od aksamitów i złotogłowów, a sam pan wojewoda po potocku — to jest kontusz szaraczkowy z guzami brylantowemi, pod szyją spinka z soliterem kilka tysięcy dukatów wartającym, żupan trochę przyszarzany, buty czarne, pas perski...
Inny Potocki na trybunał lubelski wdziewał zgrzebną koszulę, opończę z samodziała, ale obszytą perłami i wysadzaną guzami, z których każdy wieś był dobrą wart. Pan wojewoda tak daleko fantazyi nie posuwał — lecz lubił ją téż pokazać...
Wojewodzina, która się stroić nie lubiła, musiała też na ten dzień w dyamentach i atłasach wystąpić — nudziło ją to... lecz inaczéj być nie