Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

mający zelektryzować córkę i przywieść ją do opamiętania, napróżno rzucała na nią, nie mogąc spotkać jéj spojrzenia. Tak upłynęła pierwsza chwila, a w głośnéj rozmowie dopytywano o zdrowie Najjaśniejszego Pana i o posłuchy z pola wojny.
Pannie Maryi udało się jakoś założyć serwetę, spróbowała zupy skosztować, ale łyżka się z ręką trzęsła... i musiała ją położyć. Twarz jéj smutna zawsze, choć piękna i rysów regularnych, pod wrażeniem niewypowiadzianéj trwogi przybrała wyraz nienaturalny, niemal dziki. Matka nawet czuła, że tak się przedstawiając podobać nie może. Lecz układy były prawie zawarte, umowa skończona, i nie szło już o to wcale, jak przyszli małżonkowie żyć mieli z sobą. To należało do nich tylko. Brühl był młodzieńcem dobrego wychowania, a panna nałamana do biernego posłuszeństwa bez granic...
O wzajemnéj miłości nikt nie pomyślał, a wedle teoryi krystynopolskiéj i staro-szlacheckiéj, dwoje ludzi młodych, gdy małżeństwo z innych względów było dla nich obrachowane, — musieli się przywiązać i kochać jak Sakrament przykazał. Dwóch więźniów zamkniętych w jednym lochu na wieki, wszak musi nawyknąć do siebie i wzajem starać się ulżyć losowi?
Jakkolwiek młody, Brühl skutkiem wychowania i wrodzonych mu usposobień, już w téj życia epoce był raczéj widzem tego wśród czego się obracał, niżeli czynnym aktorem. Roli swéj nie brał do