pewien syna i cieszył się. Wojewodzina która każdy ruch córki śledziła z trwogą, było także dosyć jéj znalezieniem się... zadowolona.
Inni goście, zwłaszcza ci, co znali do zbytku surowe wychowanie panien, zdziwieni patrzali na zbliżenie się posłuszne dwojga tych istot wczoraj jeszcze sobie nieznanych a wkrótce mających zamienić pierścienie zaręczyn...
W tém rumor się zrobił wielki, wojewoda wstał aby wypić zdrowie ministra i ex promptu, wypalił mówkę wedle starych formuł o zaszczycie, jaki dom jego spotykał... Hucznie przyjęto toast... Brühl dziękował rozpromieniony z tą twarzą cukrową, miłą, wyelegantowaną zawsze jak on cały... Wojewodzina nawet małym kieliszeczkiem piła zdrowie jego Ekscelencyi... A że przed nim już sporo się spełniło lampeczek, nalewanych ciągle, do których spełniania, marszałek i wice-marszałek chodząc do koła stołu zachęcali, — humory się podniosły... Nastąpił toast nieobecnéj hrabiny Brühlowéj i całego domu, za który i pan starosta dziękował, potém minister wniósł zdrowie obojga województwa i konsolacyi będąc już wdrożonym w polskie zwyczaje. Pomniejsze zatém już ciszéj i prawidłowo potoczyły jedne po drugich, a nie pokrzywdzono nikogo...
Naostatek ruszył się wojewoda, Brühl podał rękę pani domu i całe towarzystwo przeniosło się do bawialnéj sali. Starosta się czuł obowiązanym
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/154
Ta strona została uwierzytelniona.