jedzie Dębicki, waćpan się namyśl, a jeśli bunt chcesz podnieść — jakiego sobie piwa nawarzysz, takie pić będziesz...
Skłonił się Godziemba i wysunął się za drzwi.
— W tém coś jest — rzekł sam do siebie starosta Zawidecki. Przywołano natychmiast Dębickiego, który z radością pobiegł po konia i przyjął polecenie. Wieczorem starał się wybadać marszałek towarzyszów Godziemby, czy się z kim nie powaśnił, czy co nie zmalował — lecz nikt o niczém nie wiedział.
Tymczasem Tadeusz do swéj izby na górę poszedłszy, z myślami się bił i sam do stanowczego kroku podbudzał. Wziąwszy na rozum, doszedł teraz, iż madam, która była przy wojewodziance, musiała nie darmo ostrzedz go o niebezpieczeństwie. Bebuś mógł dośledzić jego wycieczki w ogrodową ulicę i znaki dawane... Niebezpieczeństwo w takim razie mogło być w istocie groźne, gdyż wojewodę znano z tego, iż się miał za pana życia i śmierci swych podwładnych. Opowiadano po cichu rozmaite stare dzieje o znikłych dworzanach, o domierzonych karach, które się krwawo zakończyć miały... Godziemba więc postanowił nie czekając odprawy, bodaj nocą wysunąć się do miasteczka, a ztamtąd w świat ruszyć... Dokąd? sam dobrze nie wiedział... O czém? to także było pytanie. Zamknąwszy się w izdebce, począł od inwentarza tego co sobie wysłużył... Kassa zawierała kilkanaście złotych, gar-
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.