Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/245

Ta strona została uwierzytelniona.

o tém co się stało... Gęba mu tak świerzbiała, iż tegoż dnia, oprócz Beby, w garderobie wyspowiadał się z tajemnicy przed jedną panną, i pobiegł do Dumont z tą nowiną. Uradowała się niezmiernie Francuzka, dowiedziawszy się o szczęśliwéj ucieczce Godziemby i postarała o to, aby uboczną drogą donieść pani starościnie. List poszedł niezwykłemi kresami, bo oddawszy go wojewodzinie, Dumont była pewna, że wprzódy będzie rozpieczętowany i czytany, zwłaszcza że był do hr. Brühlowéj, — ale przez poczciwego księdza, który podobne korrespondencye zwykle madam ułatwiał...
O Sawanisze mało kto w miasteczku wiedział — zniknięcie jéj przeszło prawie niepostrzeżone. Spodziewano się kilka dni powrotu, potém w powszechne weszło przekonanie, iż ją gdzieś wilcy stadami właśnie się włóczący — bo to było około Gromnicznéj — zjeść musieli. Myśl ta się tak dobrze przyjęła, iż opowiadano potém wypadek ze szczegółami... jak gdyby ktoś był jego świadkiem. Często nie inaczéj tworzą się ludowe podania.


KONIEC TOMU PIERWSZEGO.