Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/252

Ta strona została uwierzytelniona.

niéj występując, okazywał jéj największe uszanowanie. Mówiono po cichu tylko, że to było małżeństwo polityczne, że tam miłości podobno nie trzeba szukać było, ale oddawano sprawiedliwość obojgu, że ciężkie jarzmo włożone im na szyje, nosili nie dając poznać ludziom jego brzemienia, Smutek na twarzy starościny spokojny był i prawie pogodny... Miała swobodę wszelką... mogła się zabawiać i zajmować jak chciała — cóż, gdy jéj nic nie bawiło. W towarzystwie była milcząca, chętnie usuwała się do swych pokojów i mechaniczną jakąś robotą zajęta, z głową spuszczoną spędzała godziny długie niekiedy tylko stając, gdy ją suchy kaszel, który się coraz powiększał, zmusił porzucić krosienka.
Ulubioném jéj czytaniem było Naśladowanie i Św. Franciszek Salezy, książka jéj panieńska do nabożeństwa, a czasem jedna z tych nowości francuzkich, do których ciągnęła ciekawość, a dziwna ich lekkość i śmiałość odstręczała. W tém życiu znośném, jedyném utrapieniem dla lubiącéj spokój i ciszę były konieczności jéj położenia i stosunków z dworem... Młody Brühl musiał wozić żonę do Warszawy, przedstawiać ją królowi, który się o jéj bytność na operze i uroczystościach upominał; musiał przyjmować i oddawać odwiedziny liczne. Ona poddawała się temu losowi bez oporu, lecz nie nabierając do rozrywek smaku nie szukając znajomości, zawsze łagodna, cicha ale nieśmiała i milcząca. Charakter ten przypisywano znanemu wychowaniu na