nopola na wychowanie. Skończywszy szkoły, musiałem się wysługiwać dworsko... Sprzykrzyła mi się służba — podziękowałem za nią i poszedłem w świat. Jestem szlachcic — byłem wolny. Wojewoda tego zrozumieć nie chciał, widział we mnie niewolnika... Gdym wyjechał, rozesłano za mną gońców jak za zbiegłym poddanym... Pan hrabia wiesz, jakem u niego przyjął służbę. Miałem odwagę z nim ukazać się w Krystynopolu... spotkałem się tu z wojewodą. Przestrzegano mnie, abym gniewu jego unikając uciekał. Nie sądziłem, aby mnie śmiano dotknąć...
Brühl spojrzał zdziwiony.
— Jakto? cóż się stało?
— Trzeciego dnia z rozkazu wojewody, pochwycono mnie... Broniłem się do ostatka; związanego wrzucono mnie do ciemnicy... byłbym w niéj zgnił — to było przeznaczenie moje...
— Ale, to nie może być!
— Niestety, tak było! odparł Godziemba — widzisz pan na mnie ślady przebytéj niewoli... Winienem cudowi, poświęceniu staréj kobiety, mamki mojéj... która niemal rękami ścianę więzienia rozbiła, że oto tu przed nim stoję...
Brühl zamyślił się głęboko, widać było, że nie rad był więcéj powiedzieć, niż mu pozwalało położenie. Kilka razy spojrzał na biednego Godziembę, jakby nie wiedział co sobie z nim poradzić.
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/259
Ta strona została uwierzytelniona.