Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/269

Ta strona została uwierzytelniona.

nim ukryć prawdziwy stan nieszczęśliwych dwóch państw, któremi rządził. Wypadki polityczne składały się tak, że trzeba było niemal cynizmu i bezczelności, aby z nich jakąkolwiek lepszéj przyszłości wyciągnąć nadzieję...
Z dnia na dzień pogorszało się położenie starego Brühla, którego żelazny charakter i dziwna rachuba na jakieś niespodziane zmiany, wytrwać tylko zdołały wśród tego chaosu klęsk i narzekań spadających nań dokoła. Z Saksonii donoszono o głodzie i rozpaczy, jakie długa, siedmioletnia wywoływała wojna; w Rzeczypospolitej trzeba się było nieładem ratować od upadku. Umysły zdrowsze widziały w nim sprawę ministra, i nienawiść ku niemu rosła z każdą godziną. Najzaślepieńsi jego zwolennicy nie mogli, nie śmieli stanąć w obronie.
Starosta warszawski, teraz już cześnik koronny, po śmierci Teodora Lubomirskiego, związany synowstwem z interesami ojca, narzędziem będąc w jego rękach, posłuszny woli, poddany rozkazom, obracał się wśród nieprzyjaznych sobie ludzi, z tą twarzą spokojną i obojętną, któréj wyrazu nic zmienić nie mogło... Ze stoicyzmem pokrytym powierzchowną lekkomyślnością, wiódł życie jakie mu zgotowały wypadki, nie skarżąc się, idąc w jarzmie konieczności posłuszny. Mało ludzi tego hartu i siły nad sobą miała epoka ówczesna, a młody cześnik winien był może w części przynajmniéj tę moc, jaką posiadał, szczególnemu usposobieniu, które