Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.

nie mogła patrzeć obojętnie na smutne życie swéj wychowanicy, mocno postanawiając je osładzać. Była to dla niemłodéj osoby rola nader właściwa, dozwalająca przynajmniéj odświeżyć sobie w pamięci niepowrotne dni i lat ubiegłych wrażenia.
Wchodziło w plan poczciwéj przyjaciółki dośledzenie, w kim się kochał pan cześnik? bo że się kochał, o tém nie wątpiła bynajmniéj. Znane jéj były nawyknienia i obyczaje dworu saskiego, jego tradycje, żywot i sprawy starego ministra... a może i coś więcéj jeszcze. Z żywości temperamentu młodego Brühla wnosiła, iż z sercem niezajętém nie mógł pozostać. Znano jego dawną passyę dla jakiejś Angielki, za którą biegał za granicę... szeptano o różnych miłostkach pobocznych...
Godziemba należał teraz do najpoufalszych sług pana Aloizego... Poznawszy w nim charakter szlachetny i wykształcenie nad stan, używał go chętnie jako sekretarza, dawał mu polecenia poufne a zazdrość całego dworu była najlepszym dowodem jakie u niego miał zaufanie. Najchętniéj i prawie wyłącznie posługiwał się Godziembą... Zdawało się więc, że jeśli kto to on musi być wtajemniczony w stosunki serdeczne hrabiego. Od przyjazdu swojego na dwór, madam Dumont nie miała zręczności widzieć się nigdy sam na sam z panem Tadeuszem, ani mu się nawet wytłómaczyć z tego kroku, do którego była w Krystynopolu zmuszona. Teraz nadchodziła pora zużytkowania przeszłości