Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/333

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zagraża mu skandal publiczny... chcą na sejmie zarzucić, że szlachcicem nie jest i posłem nie ma prawa być... Ponieważ z obu stron wysilenie wielkie, mąż mój powiada, że do walki w izbie i do krwi rozlewu przyjść może...
Brühlowa rzuciła robotę trochę przelękła.
— Możeż to być?
— Wszyscy ręczą... zewsząd groźby lecą...
To mówiąc pani Sołłohubowa łamała ręce, a nie mogąc z niepokoju usiedzieć na miejscu, zerwała się z krzesła i poczęła żywo przechadzać się po saloniku.
Naprzeciwko w pokojach cześnika żywsze spory i rozmowy się toczyły o tym samym przedmiocie, chociaż Brühl mały brał w nich udział, gdy Godziemba, który miał rozkaz oznajmowania, jak skoroby pani Sołłohubowa przybyła, i wiedział jaką tém hrabiemu uczyni przyjemność, wbiegł szepnąć mu na ucho... o miłym gościu.
Brühl, który dość obojętnie słuchał narady, przeprosił przytomnych i wbiegł do salonu żony. Zaledwie go ujrzawszy, Sołłohubowa śpiesznie posunęła się ku niemu.
— Mój hrabio — zawołała — przyjeżdżam oburzona... wzruszona, dowiedzieć się o was... Słyszeliście, co w mieście mówią?
Cześnik się uśmiechnął obojętnie dosyć.
— A wiem — rzekł — ale na to, na co nie ma ratunku, zwykłem czekać spokojnie. Napadnięci..