Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/337

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemi nowy wojewoda miał się popisywać w stolicy. Cuda téż prawiono o charakterze, wesołości, bucie i bogactwach tego najbogatszego pana Rzeczypospolitéj i o nadzwyczajnéj odwadze jego i fantazyi...
Jeszcze Szymanowski o tém szeroko się rozwodził, gdy na dziedzińcu gwar posłyszano... Stolnik ciechanowski wyjrzał oknem i krzyknął:
— O wilku mowa, a wilk za płotem... Otóż i on!..
Rzucili się wszyscy do okna, a Brühl naprzeciw, aby tego znakomitego powitać gościa.
Zataczała się przed ganek kareta paradna, złocista, która żadnéj z królewskich nie ustępowała, sześciu końmi tarantowatemi zaprzężona, u chomątów w tygrysie skóry przybranych, kapało złoto z uprzęży... Przodem jechało dwóch dworzan czarno ubranych, bo dwór był w żałobie. Za karetą postępowała druga i trzecia wioząca towarzyszów i przyjaciół księcia... Za niemi konno kilkunastu z milicyi zbrojnych i paradnie przystrojonych. Brühl stał w ganku, gdy z powozu wysiadł podtrzymywany przez służbę dorodną, piękny mężczyzna w sile wieku, czarno téż ubrany, ale nader wspaniale i smakownie. Na głowie kołpak miał z czarnych soboli, którego kita przypiętą była doń czarnym, téż ogromnéj wielkości i blasku dyamentem... Twarz była wyrazu dziwnego, pełna życia, powagi choć nie bez ironii skrytéj — oczy bystre, usta ru-