Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/356

Ta strona została uwierzytelniona.

jaka je ożywiała. Pod koniec zwykle pani hetmanowa odchodziła z kobietami, a mężczyźni zabawiali się rozmową o polityce, o Francyi, w ostatku o pięknościach i awanturkach miłosnych, o których Branicki już teraz choćby pogawędzić lubił. Dawniéj nieco Wersal słynął z takiego Parc aux cerfs, jak Paryż, a dwór niewieści hetmana, niemniéj liczny od męzkiego, przezywano złośliwie jego serajem. Stary Gryf, którym młoda pana Izabella Poniatowska, mająca zapanować nad nim, owładnąć nie potrafiła — patrzał prawie obojętnie na nadskakującego jéj generała Mokronowskiego, który był najlepszym pana i pani przyjacielem... Małżeństwo było w najpiękniejszéj zgodzie, we wzajemném poszanowaniu, lecz hetman wolał weselsze twarzyczki, a pani Izabella nie życzyła sobie z niemi dzielić serca: którego wyrzec się wolała. Pożycie wielce etykietalne, pełne dowodów szacunku z obu stron, nie dziwiło i nie raziło nikogo, chociaż węzeł serdeczny dawno go już nie łączył.
Umysł hetmana zarówno jak zdrowie, już pod ten czas ucierpiał wiele, skutkiem wieku i życia, które sił wyczerpywało nad miarę. Sama młodość już je mocno nadszarpnęła... Stół i kobiety, których hetman długo się wyrzec nie umiał, przyprowadziły go do tego stanu zobojętnienia jakiegoś, z którego chyba gwałtowne wrażenie, lub wypadek wywieść go potrafiły. Powszednich dni całą swą działalność zdawał na ulubionego Mokronowskiego,