Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/377

Ta strona została uwierzytelniona.


VII.



O rannéj bardzo godzinie, sala sejmowa na zamku pełna już była, i ścisk panował w dziedzińcach, choć dopiero około południa, po nabożeństwie uroczystém u Ś-go Jana, posiedzenie otwarte być miało.
Posłowie czynniejsi, arbitrowie ciekawi, przekupnie chciwi zarobku, zawczasu sobie miejsca zapewniali, bo późniéj niełatwo o nie było... i nie jeden poseł do swojego się nie dobił, choć je prosty natręt z ulicy zajmował... O ósméj godzinie już do drzwi docisnąć się było trudno... Wchodzili i wychodzili zakłopotani jacyś ludzie, powłócząc szablami i wzrokiem niespokojnym. Na galeryach pierwsze rzędy zajmowały jeśli nie ciekawe panie, dla których wstać tak wcześnie, a nadewszystko ubrać się i ufryzować było niepodobieństwem, to przynajmniej