wydawało. Młodsi przekupnie widocznie ją szanowali...
— A co pani Kuźmowa? ozwał się z ławy poseł z nad Buga, bodaj któryś Suchodolski — co u was tu słychać w Warszawie?
Stanęła stara ruszając ramionami.
— Co ma być? zechcieliście nowego? u starych po staremu!
Utarła nos metodą odwieczną i wzięła się w bok, nie ruszając się z miejsca, a posła mierząc oczyma...
— Wy prorokujecie nam co z sejmu będzie, wy to może lepiéj wiecie niż my! dodał drugi...
Spojrzała nań z półuśmiechem, i powtórzyła, kręcąc głowa:
— Po staremu!... nakrzyczycie, nawarczycie, nawarzycie wody i pojedziecie do domu...
Ruszyła ramionami...
— Nie pojedziemy, aż Brühlów rozumu nauczymy... wtrącił pierwszy...
— A no! — odparła Poterucha — aby się wam udało!! a mnie się zdaje, że im włos nie spadnie z głowy!!
— Peruki im pozrzucamy! począł inny...
— Ej — siedzą one mocno mruknęła stara i poszła powoli.
A tu ją wołano na przemiany, to Kuźmową, to Poteruchą. Niektórzy sami dobierali się do koszyka, brali i tkali jéj do rąk zapłatę, któréj nie
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/380
Ta strona została uwierzytelniona.