Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/410

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wszyscy zarówno interesujemy się wypadkami dnia dzisiejszego, — Wasza Ekscellencya o syna, ja o szwagra, wszyscy razem o losy kraju... Rozkazałem więc, mimo obiadu — jeżeliby tam co ważnego zaszło, aby nam doniesiono..
Spojrzał pytająco, minister skłonił się jakby dziękując, ale nie powiedział słowa.
Książę kanclerz także, naumyślnie dnia tego wesół chciał być i szyderski a uszczypliwy. Zdawał się swobodnym na umyśle jak nigdy — jakby go sejm nie obchodził wcale — a zwycięztwa był jak najpewniejszy... Trochę hałaśliwa wesołość ta, dla draźnienia Brühla, przybierała nawet rozmiary niezwyczajne.
Zasiadając do stołu, wszyscy usiłowali oddalić złe myśli — uniknąć jątrzącéj rozmowy, a Williams zabawiał panią hetmanową żarcikami... które mu przyniósł świeży list z Paryża... Mówiono o pięknych paniach, o kronice miasta, o zimie, o pogodzie, o ostatnich nowinach z za granicy, o królu pruskim, dostarczającym obfitego materyału do opowiadania.
Fryderyk nie miał tu przyjaciół — jak domyślić się było łatwo; ale oryginalna postać jego ściągała oczy, a łupieże z chłodną krwią dokonywano, ogłaszane z cynizmem, obudzały pewny rodzaj podziwienia...
Coś dzikiego, barbarzyńskiego niemal było w tym bochaterze zatabaczonym, który wszelkiemu uczu-