wiem ilu Rudominów, razem z Iliniczami i Wereszczakami, układało projekt podkradnięcia się w pewne miejsce, w którém się familiantów znaleźć spodziewali, i puszczenia nieco krwi... aby téż nie wracać do domu szabel nie umoczywszy. Odbywała się narada pocichu i oczy pobłyskiwały...
Książę jak tylko zobaczył młodego Brühla, wstał i z kielichem nalanym, wystąpił naprzód z jego zdrowiem, które z okrzykiem ogromnym wypito...
Sołłohub mu coś szepnął na ucho, zabrali się tedy do gabinetu; ale nim poszli — wojewoda zawołał do siebie pana Lachowicza, który miał dowództwo zwierzchnie nad zebraną drużyną.
— Pułkowniku, panie kochanku — proszę wydać rozkaz, sub poena infamiae i wygnania, aby mi nikt na swoję rękę awantur nie robił. Widzę panie kochanku, z min, że się piwo waży, niechże czekają komendy... Pójdź waćpan po stołach, i powiedz, że Radziwiłł o to — prosi — a gdy mało, każe...
Lachowicz się oddalił.
Dwaj Radziwiłłowie, Brühl i Sołłohub do gabinetu weszli. Generałowicz był tłomaczem i począł zaraz prosić, w imieniu ministra, a bardziéj jeszcze w imieniu króla, aby zwady unikano. Familia szukała tylko pozoru do rozlewu krwi, aby winę potém zrzucić na partyę królewską...
Sołłohub mówił prędko, Brühl rzucanemi słowy
Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski - Starosta Warszawski.djvu/477
Ta strona została uwierzytelniona.